Reklama

Wyprawa 4x4 na Ukrainę, Przełęcz Legionów, Zamki Podola

13/10/2011 08:37
Byliśmy już kilka razy na Ukrainie na imprezach typu Karpacki Kordon, czyli kilka dni jazdy i biwakowania w Ukraińskich Karpatach. Tym razem wyprawa 4x4 na Ukrainę przybrała formułę: 3-4 dni w górach i 3-4 dni w cywilizacji a dokładnie zamki znane z powieści Sienkiewicza. Skontaktowaliśmy się z Witalijem, off-roadowcem z Tarnopola i po wymianie kilkunastu maili opracowaliśmy program naszej wycieczki. Zdecydowaliśmy się na miejscowego przewodnika, żeby nie zajmować się wyznaczaniem trasy w górach – nie znamy miejscowych zwyczajów i prawa dotyczącego jazdy po lesie i górach, woleliśmy powierzyć ten temat Witalijowi.


Ostateczny skład ekipy:
1. Witalij z synem Rostikiem, nasz przewodnik, Daihatsu feroza, Tarnopol Ukraina
2. Jacek, Karolina, Kuba, Toyota hilux, Białystok
3. Beata i Marek Toyota 4runner, Kraków
4. Gosia i Paweł, Toyota Land Cruiser HZJ 105, Warszawa
5. Aga i Sławek, Ula i Grzesiek, Toyota Land Cruiser HDJ 80, Białystok

Pierwszy dzień naszej wycieczki to dojazd na miejsce, 12 godzin, z czego połowa na granicy – przekraczanie granicy to zdecydowanie najgorszy etap wyjazdu! Wieczorem docieramy do Jaremczy, ładnego górskiego kurortu, również ośrodka narciarskiego. Tam kolacja w Kolibie i jedziemy na pierwszy nocleg w góry.

Następny dzień to przejażdżka po górach (szczyt Siniaczka), wodospady Buchtiweć, odwiedziny w szałasie pasterzy i wjazd Drogą Legionów na słynną Przełęcz Legionów. Na Ukrainie padało od tygodnia i strumień, który płynie obok Drogi Legionów jest bardzo wezbrany, droga praktycznie nie istnieje, większość trasy pokonujemy rwącym strumieniem. Gwałtowny deszcz pokrzyżował nam plany - musieliśmy zrezygnować z przygotowania obiadu na Przełęczy. Tą samą drogą wracamy na dół a potem jedziemy na nocleg w górach w okolicy Mikuliczyna.



Trzeciego dnia wczesne śniadanko i startujemy. Wjazd na górę Rokita. Dziś dzień pełen wrażeń – wczoraj było kamienisto i mnóstwo wody – dziś pokonujemy rozmyte górskie drogi, strome zjazdy i podjazdy, niebezpieczne trawersy na mokrej trawie i glinie – wszyscy są bardzo podekscytowani! Wyciągarka też była w użyciu. Dzień pełen emocji, zwłaszcza dla tych, którzy nie mieli MT-ków.
Wracamy w z gór w okolice Jaremcze i nocujemy w pensjonacie u pana Romana. Bardzo dobry standard, cena dwójki to 120 hrywien, czyli ok. 45 zł.
Kolacja w knajpie a potem ognisko do rana.

Czwarty dzień wita nas ulewnym deszczem, odkładamy wyjazd o 2 godziny, jemy spokojnie śniadanie czekamy na poprawę pogody. Wyruszamy w stronę masywu Świdowiec, po drodze mijamy grupę Land Lowerów z Krakowa – ten region robi się popularny wśród off-roadowców.
Osiągamy na Świdowcu poziom stacji narciarskich, rezygnujemy z wjazdu wyżej, ziemia jest bardzo rozmokła i mogłoby się to źle skończyć. Wracamy w dół i jedziemy w stronę Czerniowców, nocujemy w agroturystyce w Werchowińskich Gazdach, 50 hrywien od osoby, jakieś 20 zł. Idziemy do miejscowej knajpki na kolację a tam beczka śmiechu i wesela, zupełnie nie możemy się dogadać z kelnerką. Witalij nam twierdzi, że to dlatego, że tu mieszkają Huculi ;-). Dziś idziemy spać bardzo szybko – nieprzespane poprzednie noce dają znać o sobie ;-)



Dzień piąty. Wyjeżdżamy w stronę Czerniowec. Po drodze tracę hamulce, okazuje się, że pękł przewód hamulcowy, naprawiamy go w jakimś przydrożnym warsztacie. Mechanicy są bardzo przyjaźni i starają się pomóc jak mogą, do naprawy używamy jakiegoś używanego przewodu. Po powrocie do domu okazało się, że uszkodzony był jeszcze jeden przewód, na szczęście wyciek był bardzo mały. Czerniowce to piękne miasto, kręcimy się po nim trochę i zwiedzamy w biegu. Piękne budynki i piękne kobiety o egzotycznej urodzie, niespotykanej w innych miastach Ukrainy. W końcu pogubiliśmy się trochę, miasto jest słabo oznakowane. Z pomocą przychodzi nam miejscowy offroadowiec, Iwan, właściciel wspaniałej HDJki. Zauważył nas i zaproponował swoja pomoc, wyprowadził nas z miasta i zabrał do restauracji na super obiad. Okazało się, że w poprzednich latach byliśmy na tym samym Karpackim Kordonie, mieliśmy na sobie koszulki z imprezy ;-)



Kolejny cel: zamki Podola. Wpadamy do kamieńca Podolskiego, mamy farta wpadamy tuż przed zamknięciem muzeum zamkowego. Twierdza robi wspaniałe wrażenie. Zwiedzamy jeszcze miasto położone na skale otoczonej przez rzekę – CUDO! Potem znajdujemy nocleg w pensjonacie na obrzeżach (150 hr za 2 os. pokój, jakieś 60 zł). W szukaniu noclegów wspomaga nas często żona Witalija – z domu przez telefon podaje nam propozycje wyszukane w Internecie. Nie mamy poplanowanych noclegów z góry – takie było założenie, że improwizujemy!



Szóstego dnia mamy w planie m.in. Chocim i Okopy Św. Trójcy
Chocim – pięknie zachowany (albo odbudowany?) zamek, położony nad brzegiem Dniestru. W zamkowym muzeum piękne obrazy olejne postaci Kozaków i polskich rycerzy. Obowiązuje zakaz fotografowania - prawa autorskie. Opuszczamy Chocim i jedziemy dalej – Okopy Świętej Trójcy i pozostałości twierdzy, którą Rzeczpospolita zbudowała po stracie Kamieńca Podolskiego i Chocimia. Do dziś zachowały się jedynie dwie bramy wjazdowe (Lwowska i Kamieniecka), brak murów.
Są również pozostałości kościoła katolickiego, w środku można jeszcze zobaczyć pozostałości wspaniałych fresków z motywem Orła Białego i Pogoni Litewskiej – herbów I Rzeczpospolitej. W czasach radzieckich kościół służył jako magazyn, potem zapadł się dach i kościół niestety niszczeje.
Po drodze zwiedzamy Jaskinię Kryształową, do zwiedzenia udostępniono 3 km trasy z ponad 20 km korytarzy.
Docieramy na miejsce obozu – dolina Czerwone Uroczysko z kanionem, wodospadem, ruinami kościoła i charakterystycznego pałacu z dwiema wieżami. Wspaniałe miejsce do biwakowania, po środku doliny płynie strumień a po obu stronach szerokie łąki do rozstawienia namiotów. Okolica jest zadbana, wskazane miejsca do wyrzucania śmieci.



Paweł i Gosia decydują się na powrót do domu – praca wzywa, jemy ostatni wspólny obiad i żegnamy się. Dziękujemy za super towarzystwo, do następnego razu!
A my jak zwykle - ognisko i rozmowy do rana (prawie).

Dzień siódmy i ostatni. Żegnamy się z naszym przewodnikiem Witalijem i jego synem, Rostikiem. Byli wspaniałymi przewodnikami, bez niego na pewno nie trafilibyśmy do wielu wspaniałych mało odwiedzanych miejsc. Polecamy wszystkim jego towarzystwo, zainteresowanym chętnie podam kontakt do niego.
Przyjmujemy kierunek Lwów a dalej granica i do domu. We Lwowie robimy mały postój na zwiedzenie starówki i obiadek w regionalnej knajpce. Lwów zasługuje na przynajmniej kilkudniowy pobyt – stare miasto, Cmentarz Łyczakowski i Orląt – na prawdę jest co zwiedzać. Z żalem jedziemy do granicy, czas wracać do codziennego życia ;-(. Po drodze wyciągamy jeszcze jakąś Ładę z błota, nieźle wklejona, trzeba było użyć wyciągarki. Granica – znowu 6 godzin – brak słow.
Do domu docieramy o 7. I to by było na Tyl ;-)
Dziękuję wszystkim uczestnikom wyprawy Ukraina 4x4 za wspólnie spędzony tydzień, to była wspaniała przygoda!

Trochę informacji:
Przejechaliśmy ponad 2200 km.
Cena diesla ok. 3,30 zł/l
Nocleg w pensjonacie ok. 40-60 zł za 2 osobowy pokój
Polecamy towarzystwo i usługi Witalija ;-)

Wyprawa 4x4 na Ukrainę to jest to!
- następny wyjazd to chyba Krym …

Więcej zdjęć w galerii

Sławek

ps. a tu film Vitalija z naszego wyjazdu:


Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    sova 2012-02-03 21:26:19

    filmik z tej wyprawy ;-) http://www.youtube.com/watch?v=dKlPx-HTZJA&context=C38c2593ADOEgsToPDskLbChVUtRpeWOPxqOHgQyaP

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do