
Transpolonia Góry Carpathia 2014 - relacja i zdjęcia
Organizując już od 8 lat wyprawy TransPolonia Wschód i TransPolonia Zachód, wiodące wzdłuż polskich granic wielokrotnie zastanawiałem się nad projektem przejazdu wzdłuż głównych łańcuchów górskich, które otaczają Polskę od południa. W listopadzie 2013 roku postanowiłem wraz z Zosią Czarnotą spróbować ułożyć trasę wiodącą od Bieszczad aż po krańce Beskidu Żywieckiego.
W czasie kilkunastu dni układania trasy napotkaliśmy wiele przeszkód natury formalno prawnej (słynna ustawa o zakazie wjazdu do lasów), natknęliśmy się na wiele miejsc prywatnych oraz ze zdziwieniem skonstatowaliśmy, iż większość dróg gminnych na południu Polski jest już pokryta świeżym unijnym asfaltem. Po wielu dniach szwędaczki, mozolnym załatwianiu formalności i pomocy wielu życzliwych ludzi w końcu udało nam się sfinalizować całość trasy i mogliśmy puścić wici o nowej imprezie turystycznej off road jaką jest TransPolonia Góry Carpathia. Jakież było nasze zdumienie kiedy pod koniec czerwca okazało się, że na premierową wyprawę zgłosiło się aż 17 załóg i to z terenu całej Polski. Troszkę byliśmy z Zośką przerażeni bowiem debiut na nowej trasie zawsze niesie ze sobą sporą dozę niepewności co do walorów wyprawy i stopnia jej legalności.
Spotkaliśmy się w Lesku ostatniego dnia czerwca i wtedy zaczęła się nasza piękna górska przygoda. Po odprawie i nauce korzystania z roadbooka załogi samodzielnie wyruszyły na trasę i już po pierwszych kilkunastu kilometrach przyszło im się zmierzyć z wymagającą bieszczadzką gliną i niebagatelnymi podjazdami.
W ruch poszły wyciągarki i nastąpiła pierwsza integracja bowiem tak zazwyczaj bywa, że w trudniejszych terenowo miejscach załogi spotykają się i wzajemnie sobie pomagają. Zwiedziliśmy pętlę bieszczadzką i zapomnianymi leśnymi i polnymi duktami dotarliśmy do Baligrodu. Dzięki życzliwości i pomocy miejscowych włodarzy przepięknymi górskimi drogami dotarliśmy na pierwszy biwak do Chryszczatej aby w klimatach starego PRL-owskiego więzienia spędzić pierwszą noc w górach. Kolejny dzień to przepiękna włóczęga po Beskidzie Niskim, liczne łemkowskie cerkiewki, zabytkowe cmentarze z okresu I wojny światowej, drogi wiodące przełomami rzek i rozkwieconymi łakami, przejazd (legalny) przez Magurski Park Narodowy zawiodły nas w końcu na następny camp jakim była stadnina koni huculskich w Regietowie. Dzieciaki miały frajdę ponieważ pod okiem doświadczonych instruktorów mogły pojeździć konno a starszyzna ponownie integrowała się przy ognisku. W ciągu następnego dnia zwiedziliśmy kolejno Beskid Niski i Sądecki a z atrakcji terenowych czekała przepiękna kamienna sekcja w dol. Nowicy oraz bardzo wymagająca błotna przeprawa na pogórzu sądeckim. Poprzez Limanową dotarliśmy aż do serca Beskidu Wyspowego aby odpocząć na torze kajakarskim Wietrznice. Rano dla chętnych zorganizowaliśmy mini rafting czyli spływ spienionymi nurtami Dunajca i po kilku górskich podjazdach stanęliśmy na prywatnej ziemi w gościnnym Jurkowie. Po bardzo wymagającym kamiennym pojeździe na polanie , z której widać już było Turbacz i Babią Górę gospodarze ugościli nas pieczonym jagnięciem i marynowanymi oscypkami. Naprawdę, żal było opuszczać to miejsce ale czekała nas tego dnia jeszcze długa włóczęga bowiem kolejny biwak zaplanowany był aż na Orawie. Dotarliśmy do niego po przejechaniu pasma Gorców, kotliny rabczańskiej i słynnej drogi Solidarności. Spaliśmy na małym campingu w Zubrzycy Górnej a widok na ośnieżone szczyty Tatr jaki powitał nas następnego ranka naprawdę wart był miliona dolarów. W ciągu następnego dnia naszej włóczęgi zwiedziliśmy Orawski Park Etnograficzny i poprzez stare szutrowe drogi dotarliśmy do Beskidu Makowskiego. Tam przejęła nas niezawodna ekipa Arka z firmy Beskidzkie 4x4 i poprzez ciekawy i wymagający terenowo las zawiodła do bacówki u Harnasia, gdzie hucznie obeszliśmy urodziny Agaty, czyli dzielnej pilotki zielonego Hiluxa.
W ciągu ostatniego dnia wyprawy zwiedzaliśmy okolice Makowa Podhalańskiego, Suchej Beskidzkiej oraz pokonywaliśmy ciekawe i przepiękne widokowo pasmo Pewli Wielkiej, napotykając na naprawdę wymagające błotne przeprawy. Pod koniec dnia dotarliśmy na żywiecczyznę i pokonaliśmy wspaniałą pętlę widokową aby zakończyć naszą górską eskapadę w gościnnej Zagrodzie prawie na zboczach małego Pilska. Wszyscy uczestnicy wyprawy wyrazili ogromne zadowolenie z przygotowanej przez naszą firmę górskiej włóczęgi a wspólnym wspominankom terenowych i etnograficznych przygód począł towarzyszyć już wczesny lipcowy świt. Polskie Beskidy są piękne i warte odwiedzenia. Niestety aby zrobić to legalnie i niekoniecznie po asfalcie trzeba sporo się naszukać, spotkać na swojej drodze pomocnych ludzi i wystąpić o wiele formalnych zgód. Ale zaprawdę warto bo takich widoków, kolorytu gór, folkloru nie znajdziemy nawet w rumuńskich Karpatach. W przyszłym sezonie będziemy pracować nad drugą górską częścią TransPoloni czyli przejazdem przez polski Sudety, na którą już dziś serdecznie zapraszamy.
Marcin Francuz & Zofia Czarnota
Adrenalinka.pl
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie