Najważniejszy jest plan! – tak powtarzano mi przez niemal całe życie. Do tej pory bardzo często słyszę echa dawnych lekcji odbijające się od ścian mieszkania czy biura, od ubogich w śnieżną pokrywę drzew czy też przejeżdżających blisko prawej krawędzi karoserii samochodów. A skoro najważniejszy jest plan, ja też postanowiłem skupić się na kilka godzin (nie bez trudności) i taki opracować. I tak oto w tym właśnie miejscu moje wariactwo, przy wyraźnym wspomaganiu światła Waszych monitorów, wypłynie z czeluści poskręcanych zwojów mózgowych. Ostrożnie! – podobno jest zaraźliwe – a ja nie biorę za nie odpowiedzialności…przynajmniej nie w pełnym zakresie. Zanim przejdę do meritum, chciałbym od razu uprzedzić Wasze pytania o mój stan zdrowia psychicznego. Otóż nie jestem człowiekiem, który lubi iść na ustępstwa. Nie należę do ludzi, których przygniata do podłoża zdrowy rozsądek…Daleko mi także do tej grupy, która ślepo wierzy w istnienie czegoś, co wymyka się zdrowo działającym zmysłom…ech. Życie jest zbyt krótkie, a perspektywa braku wieczności sprzyja coraz to dziwniejszym pomysłom. J.P. Sartre napisał kiedyś: „Być może istnieją czasy piękniejsze, ale te są nasze”…ja bym dopisał do tego: Być może istnieją czasy im miejsca piękniejsze niż te nasze, więc zróbmy coś, byśmy nie wstydzili się tych naszych czasów – bo my je właśnie tworzymy! Syberia samochodem, Sierpień 2012 – całą wyprawę podzieliłem na IV etapy, przy czym każdy z nich charakteryzuje się odmienną kulturą pokonywania trasy. Są bardzo długie odcinki asfaltowe, którym nadałem charakter niemalże wyścigu. Są odcinki wymagające, w których prędkość i wytrzymałość na zmęczenie stanowczo ustępuje miejsca wytrzymałości samochodu i umiejętnościom jego pana (tudzież pani). Są odcinki mieszane, które stanową oręż do walki z monotonią (chociaż cholernie trudno pisać o jakiejkolwiek nudzie z perspektywy syberyjskich tras). Są także miejsca, w których ciepła woda, wygodne łóżko i stół będą stanowiły dotyki normalności.
Aha, jeszcze krótkie przypomnienie najważniejszego i najbardziej rygorystycznego ograniczenia wyprawy, które niejako usprawiedliwi tok założeń i cały plan tej podróży. Otóż mamy do dyspozycji tylko 31 dni (+3 awaryjne)!
Założenie I etapu Etap ten należy chyba do najdłuższych i najbardziej męczących na trasie. Ponad 7tys. km w 5 dni to wyzwanie, któremu cholernie ciężko będzie podołać. Jazda przez 24 godziny ze średnią prędkości około 58 km/h może okazać się dosłownie „mordercza”. Zmianowy tryb dyżurów przy kierownicy Landka ma trochę ułatwić pokonanie tego dystansu (oczywiście odpowiednie treningi poprą podjęcie tego ryzyka), ma go usprawiedliwić i sprawić, że stanie się osiągalny. Trasa: Białystok – Belostok koło Omsk-a – Belostok koło Tomsk-a - Irkuck Długość trasy: 7 035 km Czas przejazdu etapu I: 5 dni + 1 dzień odpoczynku Średnia prędkość: 58 km/h; Średnia spalania: 10l/100 km; Spalone paliwo: 700 litrów; Dziennie do przejechania: 1 407 km.
Syberia samochodem - Etap I
Założenia II etapu Etap ten należy z całą pewnością do najtrudniejszych. Brak wyraźnie zaznaczonych dróg, zerwane mosty, głębokie brody, kamienie i błoto…i malutkie wioski położone w znacznych odległościach od siebie. Ryzyko uszkodzenia samochodu – bardzo wysokie. Cała podróż na Syberię jest podporządkowane właśnie temu odcinkowi, który liczy około 2 300 km. Średnia prędkość poruszania się po bezdrożach biegnących wzdłuż magistrali kolejowej BAM, to około 20 km/h. Wysoko! Ale cóż – czas nie sługa – trzeba się mu podporządkować. Trasa: Irkuck – Wierszyna – Severobaykal"sk – Tynda - Khvoynyy Długość trasy: 2 300 km Czas przejazdu etapu II: 10 dni + 1 dzień odpoczynku Średnia prędkość: 20 km/h; Średnia spalania: 17l/100 km; Spalone paliwo: 391 litrów; Dziennie do przejechania: 230 km.
Syberia samochodem - Etap II
Założenia III etapu Mieszany. Jest asfalt, jest grunt, jest kilka niewielkich brodów. 2 600 km do przejechania w 6 dni jest jak najbardziej do wykonania. Etap ten traktujemy raczej relaksacyjnie. Mamy nadzieję odpocząć podziwiając nieco już ujarzmioną dzikość Syberii. Trasa: Khvoynyy – Irkuck Długość trasy: 2 600 km Czas przejazdu etapu III: 6 dni + 1 dzień odpoczynku Średnia prędkość: 40 km/h; Średnia spalania: 12l/100 km; Spalone paliwo: 312 litrów; Dziennie do przejechania: 434 km.
Syberia samochodem - Etap III
Założenia IV etapu Etap końcowy, powrotny i zawrotny. Ogromny dystans i walka z czasem. Tym razem nieco wolniej i mniej zaciekle będziemy bronić prawa do własnego miejsca w czasoprzestrzeni. Nie będzie to jednak sielanka…Życie Trasa: Irkuck - Białystok Długość trasy: 6 500 km Czas przejazdu etapu IV: 6 dni Średnia prędkość: 55 km/h; Średnia spalania: 10l/100 km; Spalone paliwo: 650 litrów; Dziennie do przejechania: 1084 km.
Syberia samochodem - Etap IV
Tak więc plan jest! A skoro jest najważniejszy, jak twierdzą drzewa, ptaki, świerszcze i karoserie samochodów, to można śmiało zaryzykować stwierdzenie: jesteśmy już jedną nogą na Syberii!
PODSUMOWANIE: Ilość przejechanych kilometrów: 18 435 km; Ilość dni: 30 dni; Spalone paliwo: 2 053 litry.
Dzięki Wam za rady! Wezmę je pod uważną rozwagę! Sławku, niczego nie wykluczam. Na chwilę obecną jedziemy sami (nie każdy zgodzi się na rajd, jaki, z braku większej ilości czasu) musimy sobie zafundować. Wszystko, mam nadzieję, wyjaśni się w lutym. Jest to miesiąc chyba najważniejszy dla powodzenia całej tej wyprawy.
Henry, nie dopisałem ale dokładnie tak myślę - lift ponad 2-2.5 cala jest bez sensu w wyprawówce. Zapomniałem wspomnieć o kłopotach z panhardami przy dużym lifcie - dodatkowy problem. Ale odbiegamy od tematu - Łukasz, dalej planujesz wyprawę na jedno auto, czy ktoś się dopisał do listy?
Zgadzam się ze Sławkiem chociaż nie do końca . Dobrze zrobiony lift zawieszenia tak do 2" poprawia często prowadzenie auta .Do wypraw podniesienie 2 cale to max.Wyprawa to nie tylko jazda po asfaltach i szutrach i trochę terenu . Czasami zwłaszcza w takiej wyprawie można znaleźć się w takim terenie że potrzebne są i większe koła i dobre zderzaki a wyciągarka tez jest przydatna ,zwłaszcza podróżując jednym autem .
Ciekawy temat poruszyłeś Oldzbig. Po kilku latach zabawy z off roadem też już zauważyłem, nie warto na siłę zmieniać rozwiązań fabrycznych. Począwszy od przesadzonego liftu, który zmienia geometrię zawieszenia, nadmiernie obciąża jego elementy, źle wpływa na krzyżaki i wały napędowe. Inny przykład: zmieniłem kiedyś oryginalne tuleje zawieszenia na polibusze - okazało się, że to nie był dobry pomysł - wracam do tulei. Opiszę kiedyś dlaczego. Kolejny temat - gdy kupiłem samochód był w nim zamontowany wodny intercooler - nieoryginalny - miałem z nim sporo problemów w podróży, w końcu wywaliłem. Zbyt duże koła to też niepotrzebne obciążenie dla układu napędowego. Jak się jedzie daleko i jeszcze chce się wrócić na kołach warto przemyśleć zakres modyfikacji. Co innego samochód do upalania wokół komina, gdzie w razie awarii po 2 godzinach jesteś sholowany do domu, co innego samochód do wyjazdu tysiące km od bazy.
To mnie uspokoiłeś. Jeszcze tylko nie wiem czy Rej jest dobrym dlaCiebie wzorem do naśladowania ponieważ on bardzo mocno modyfikuje auta. To jest jego pasja i na trasie może wiele naprawić i zmodernizować aleczasami przesadza np kiedyś tak dobrał podwójne amortyzatory że na azjatyckiej tarce wyrwały mu one gniazda w karoserii.Podam Ci jeszcze jeden przykład że im mniej modyfikacji tym lepiej. Wczoraj byłem na spotkaniu Passion4travel i najpierw rozmawiałem z Cypisem (jedwabny szlak itp klimaty )LR disco 250000 km przebiegu i auto nie nadaje się do wyjazdu na wyprawę mimo że jest wypasione tak że waży 4 tony ale ma popękaną ramę i karoserię. Jako weteran ma dożywocie bo na złom go szkoda a nikt w innym celu go nie kupi. Potem rozmawiałem z Zetorem podobny samochód 400000 km przebiegu eksploatowany na okrągło w Karpatach, Azji i Afryce nie ma zamiaru go sprzedawać jedzie do Algierii. Różnica polega na tym że to drugie auto to prawie oryginał nie obciążone super zderzakami progami itp, bez ingerencji w rozwiązania fabryczne
Sławku, zdjęcia na pewno przywiozę :-) o to się martwić nie musisz. Oldzbig mam świadomość oczywiście tego, że nie jestem pierwszy a sama trasa nie jest pionierska. Nie miałem nigdy takich złudzeń. Odnosząc się do Twoich rad (za które jestem wdzięczny), decyzje o modernizacji samochodu podjąłem w oparciu o zdanie ludzi, którzy przejechali tą lub podobną trasę (m.in. Michał Rej z Campus Adventure Team). Swoją przygodę także przeżył w Land Rover Discovery i wie, jakie są możliwości tego samochodu, na co należy zwrócić uwagę, co się najczęściej psuje. Opowiedział mi też, ile czasu spędził na granicach, jakie miał tam problemy, jak rozmawiać z celnikami i, tak na początek, od czego trzeba zacząć załatwianie formalności w Polsce i gdzie szukać pomocy (sukcesywnie jego rady wdrażam, a i organizacje są przychylne temy pomysłowi). Film z wyprawy, który mnie zainspirował okazał się jedynie podstawą do dalszych pytań i poszukiwań. Wierz mi lub nie, ale mam świadomośc tego, że ten był montowany specjalnie pod sponsorów. Prawda wyglądała zupełnie inaczej.Co do dystansu - owszem - jest to bardzo, bardzo delikatna kwestia, uzależniona od bardzo wielu czynników. Oczywiście ten plan, o którym piszę w tym poście obrazuje jedynie bardzo idealistyczny wariant. Mam opracowane też alternatywy, ale nie wiem, czy o tym pisać. Nadal będę się upierał przy tym, że plan jest najważniejszy, chociaż nie wszystko da się przewidzieć i wypracować odpowiednią reakcję. Oprócz Michała Reja z Campus, rozmawiam też z kilkoma ludźmi (cholernie pomocnymi), którzy zaliczyli kilka odcinków BAM-u. Wyciągam wnioski i staram się je zastosować. Mam nadzieję, że będziesz na bieżąco publikował swoje sugestie! Dzięki za dotychczasowe.
Łukaszu, wyprawa którą planujesz to nie jest nic wielkiego i kilkadziesiąt osób z Polski już podobne trasy pokonało i szczęśliwie wróciło czego i Tobie życzę. Ale czytając Twoje literacko wspaniałe teksty widzę że popełniasz błędy które w przyszłości mogą sie zemścić albo być przyczyną rozczarowań albo tylko niepotrzebnych kosztów.Przygotowanie samochodu :odnoszę wrażenie że zakres modernizacji przyjąłeś na podstawie informacji o wyprzedażach lub usługach zaprzyjaźnionych warsztatów i pakujesz się w koszty oraz ryzykujesz awarie które najczęściej spotykają najbardziej zmotane auta.Co do stwierdzenia że najważniejszy jest plan to jest ono z gruntu błędne o czym przekonał się pan gdy zrobił kupę gdy planował tylko puścić bąka.Dlatego ważniejszym od planu a na pewno niezbędnym przed jego wykonaniem jest zebranie informacji od osób które tam były na temat ich dziennych przebiegów, pieniędzy i czasu traconego na granicach i GAIach oraz na poszukiwanie noclegów, wyposażenia i modernizacji aut które szczęśliwie powróciły i które wymagały najmniej napraw, regulacji, dokręcania itp A potem najważniejsza jest realizacja która może nawet przebiegać bez szczegółowego planu ale za to z wykorzystaniem informacji i wiedzy wcześniej zgromadzonej.Natomiast wracając do planu i determinacji jego wykonania to warto by było zgłosić go do księgi Guinessa bo być może jego realizacja zasłużyłaby na miejsce w tym wydawnictwie.I na koniec coś bardziej pozytywnego. Film z wyprawy który Cię tak zainspirował zawiera szereg elementów robionych dla filmu pod aktualnych i przyszłych sponsorów nie spotykających normalnych podróżników
Łukasz, masz mi koniecznie przywieźć fotki z tablicami albo totemami wjazdowymi miast "krewniaków" mojego Białegostoku: "Założenie I etapu...Trasa: Białystok – Belostok koło Omska – Belostok koło Tomska - Irkuck" Trzymamm kciuki za powodzenie wyprawy ;-)
Dzięki. Już powoli robię sobie spis rzeczy, które powinienem bezwzględnie zabrać. Pojawiły się tam elememty, o których piszesz. Chcę też zabrać przynajmniej dwie felgi (jedna w standardzie) na wszelki wypadek....ale o tym będę pisał w którymś z kolejnych postów. Ale wielkie dzięki!
To jeszcze mogę dodać tylko żebyś nie zapomniał o szpilkach i nakrętkach do kół bo na wertepach lubią się odkręcać oraz reperaturek do naprawy koła i oczywiście dętki . Jedziesz sam więc nie masz możliwości pożyczenia zapasu . Ja podczas jednego z wyjazdów na Ukrainę w przeciągu dwóch dni złapałem aż 3 gumy.Zdarzyło się to raz mimo że bylem na kilku wyprawach po kilka tyś km i nigdy nie złapałem gumy .Ale lepiej zabrać i nie używać jak nie zabrać i mieć pretensje do siebie . Bądźmy optymistami że unikniesz tego typu przygód czego życzę a tak od siebie to zazdroszczę Ci wyprawy.
Hej Henry.Mój wózek pali w normalnych warunkach i na trasie asfaltowej (a takie są dojazdówki), około 7 litrów paliwa. Obciążony, np. cegłami (a przewoziłem takie), palił blisko 10 litrów. Może fakt, trochę niedoszacowałem trasy BAM-u i spalania na tym odcinku, ale też nie sądzę, bym bardzo się pomylił. Dzięki jednak za sugestię. Wezmę ją pod uwagę i doszacuję po 2 litry :-) Jakbyś jeszcze chciał się podzielić swoim doświadczeniem, pisz śmiało! Będę bardzo wdzięczny.
Wiem że BAM to sedno wyprawy a dotarcie do niego to tylko zwykła można powiedzieć dojazdówka .Zastanawia mnie tylko Twoje wyliczenie co do ilości i spalania paliwa . Musisz wziąć pod uwagę że auto będie obciążone i 10 litrów na 100 km to niezły wynik . O spalaniu w terenie nie piszę. Samej dojazdówki jest około 14 tyś .Chociaż 5 tyś terenu jakiego by nie było to też nie mało .
Oldzbig, z wykle jestem bardzo uparty i zazwyczaj osiągam cel....zwłaszcza, gdy jestem zdeterminowany – a w tym przypadku tak właśnie jest! :-) Fakt, zbyt wiele rzeczy może się nie udać, zbyt wiele elementów stoi w opozycji do realizacji planu – ale nie poddam się, albo przynajmniej będę walczył! Mam świadomość również tego, że bardzo dużo ryzykuję – ale zawsze taki byłem. Oczywiście nie zawsze wychodzi mi to na zdrowie, ale wspomnienia niezapomniane i z perspektywy czasu – niezastąpione. Ale tak....raz jeszcze się z Tobą zgodzę – biorąc pod uwagę fakt rozpiętości tej wyprawy jej pełne powodzenie znajduje się pod wielkim znakiem zapytania. Henry - Tak. Niestety, pierwsza faza wyprawy jest prawie rajdem. Jest to związane przede wszystkim z ograniczonymi zasobami czasowymi. Chciałbym się skoncentrować przede wszystkim na BAM-ie i na to poświęcić najwięcej czasu – i to jest rzeczywisty cel podróży. Pozostałe etapy są dojazdówkami. Jeżeli uda mi się na tych wolniejszych odcinkach nadrobić nieco czasu – wówczas kolejne będą znacznie wolniejsze. Brak czasu zmusza mnie do dość radykalnych posunięć.
Naprawdę szczerze życzę powodzenia tym bardziej że liczę na spotkanie na trasie ponieważ też planuję wyjazd w tamte rejony ( sajany, Mongolia ) w sierpniu. Pięknie opisujesz swoje plany ale oceniając je z mojego doświadczenia obawiam się że nie zostaną zrealizowane, choć chciałbym aby moja opinia ( prowokacja ?) dodała Ci sił i determinacji do zrealizowania planu na zasadzie przekory i udowodnienia, że stary pierdoła się nie zna
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dzięki Wam za rady! Wezmę je pod uważną rozwagę! Sławku, niczego nie wykluczam. Na chwilę obecną jedziemy sami (nie każdy zgodzi się na rajd, jaki, z braku większej ilości czasu) musimy sobie zafundować. Wszystko, mam nadzieję, wyjaśni się w lutym. Jest to miesiąc chyba najważniejszy dla powodzenia całej tej wyprawy.
Henry, nie dopisałem ale dokładnie tak myślę - lift ponad 2-2.5 cala jest bez sensu w wyprawówce. Zapomniałem wspomnieć o kłopotach z panhardami przy dużym lifcie - dodatkowy problem. Ale odbiegamy od tematu - Łukasz, dalej planujesz wyprawę na jedno auto, czy ktoś się dopisał do listy?
Zgadzam się ze Sławkiem chociaż nie do końca . Dobrze zrobiony lift zawieszenia tak do 2" poprawia często prowadzenie auta .Do wypraw podniesienie 2 cale to max.Wyprawa to nie tylko jazda po asfaltach i szutrach i trochę terenu . Czasami zwłaszcza w takiej wyprawie można znaleźć się w takim terenie że potrzebne są i większe koła i dobre zderzaki a wyciągarka tez jest przydatna ,zwłaszcza podróżując jednym autem .
Ciekawy temat poruszyłeś Oldzbig. Po kilku latach zabawy z off roadem też już zauważyłem, nie warto na siłę zmieniać rozwiązań fabrycznych. Począwszy od przesadzonego liftu, który zmienia geometrię zawieszenia, nadmiernie obciąża jego elementy, źle wpływa na krzyżaki i wały napędowe. Inny przykład: zmieniłem kiedyś oryginalne tuleje zawieszenia na polibusze - okazało się, że to nie był dobry pomysł - wracam do tulei. Opiszę kiedyś dlaczego. Kolejny temat - gdy kupiłem samochód był w nim zamontowany wodny intercooler - nieoryginalny - miałem z nim sporo problemów w podróży, w końcu wywaliłem. Zbyt duże koła to też niepotrzebne obciążenie dla układu napędowego. Jak się jedzie daleko i jeszcze chce się wrócić na kołach warto przemyśleć zakres modyfikacji. Co innego samochód do upalania wokół komina, gdzie w razie awarii po 2 godzinach jesteś sholowany do domu, co innego samochód do wyjazdu tysiące km od bazy.
To mnie uspokoiłeś. Jeszcze tylko nie wiem czy Rej jest dobrym dlaCiebie wzorem do naśladowania ponieważ on bardzo mocno modyfikuje auta. To jest jego pasja i na trasie może wiele naprawić i zmodernizować aleczasami przesadza np kiedyś tak dobrał podwójne amortyzatory że na azjatyckiej tarce wyrwały mu one gniazda w karoserii.Podam Ci jeszcze jeden przykład że im mniej modyfikacji tym lepiej. Wczoraj byłem na spotkaniu Passion4travel i najpierw rozmawiałem z Cypisem (jedwabny szlak itp klimaty )LR disco 250000 km przebiegu i auto nie nadaje się do wyjazdu na wyprawę mimo że jest wypasione tak że waży 4 tony ale ma popękaną ramę i karoserię. Jako weteran ma dożywocie bo na złom go szkoda a nikt w innym celu go nie kupi. Potem rozmawiałem z Zetorem podobny samochód 400000 km przebiegu eksploatowany na okrągło w Karpatach, Azji i Afryce nie ma zamiaru go sprzedawać jedzie do Algierii. Różnica polega na tym że to drugie auto to prawie oryginał nie obciążone super zderzakami progami itp, bez ingerencji w rozwiązania fabryczne
Sławku, zdjęcia na pewno przywiozę :-) o to się martwić nie musisz. Oldzbig mam świadomość oczywiście tego, że nie jestem pierwszy a sama trasa nie jest pionierska. Nie miałem nigdy takich złudzeń. Odnosząc się do Twoich rad (za które jestem wdzięczny), decyzje o modernizacji samochodu podjąłem w oparciu o zdanie ludzi, którzy przejechali tą lub podobną trasę (m.in. Michał Rej z Campus Adventure Team). Swoją przygodę także przeżył w Land Rover Discovery i wie, jakie są możliwości tego samochodu, na co należy zwrócić uwagę, co się najczęściej psuje. Opowiedział mi też, ile czasu spędził na granicach, jakie miał tam problemy, jak rozmawiać z celnikami i, tak na początek, od czego trzeba zacząć załatwianie formalności w Polsce i gdzie szukać pomocy (sukcesywnie jego rady wdrażam, a i organizacje są przychylne temy pomysłowi). Film z wyprawy, który mnie zainspirował okazał się jedynie podstawą do dalszych pytań i poszukiwań. Wierz mi lub nie, ale mam świadomośc tego, że ten był montowany specjalnie pod sponsorów. Prawda wyglądała zupełnie inaczej.Co do dystansu - owszem - jest to bardzo, bardzo delikatna kwestia, uzależniona od bardzo wielu czynników. Oczywiście ten plan, o którym piszę w tym poście obrazuje jedynie bardzo idealistyczny wariant. Mam opracowane też alternatywy, ale nie wiem, czy o tym pisać. Nadal będę się upierał przy tym, że plan jest najważniejszy, chociaż nie wszystko da się przewidzieć i wypracować odpowiednią reakcję. Oprócz Michała Reja z Campus, rozmawiam też z kilkoma ludźmi (cholernie pomocnymi), którzy zaliczyli kilka odcinków BAM-u. Wyciągam wnioski i staram się je zastosować. Mam nadzieję, że będziesz na bieżąco publikował swoje sugestie! Dzięki za dotychczasowe.
Łukaszu, wyprawa którą planujesz to nie jest nic wielkiego i kilkadziesiąt osób z Polski już podobne trasy pokonało i szczęśliwie wróciło czego i Tobie życzę. Ale czytając Twoje literacko wspaniałe teksty widzę że popełniasz błędy które w przyszłości mogą sie zemścić albo być przyczyną rozczarowań albo tylko niepotrzebnych kosztów.Przygotowanie samochodu :odnoszę wrażenie że zakres modernizacji przyjąłeś na podstawie informacji o wyprzedażach lub usługach zaprzyjaźnionych warsztatów i pakujesz się w koszty oraz ryzykujesz awarie które najczęściej spotykają najbardziej zmotane auta.Co do stwierdzenia że najważniejszy jest plan to jest ono z gruntu błędne o czym przekonał się pan gdy zrobił kupę gdy planował tylko puścić bąka.Dlatego ważniejszym od planu a na pewno niezbędnym przed jego wykonaniem jest zebranie informacji od osób które tam były na temat ich dziennych przebiegów, pieniędzy i czasu traconego na granicach i GAIach oraz na poszukiwanie noclegów, wyposażenia i modernizacji aut które szczęśliwie powróciły i które wymagały najmniej napraw, regulacji, dokręcania itp A potem najważniejsza jest realizacja która może nawet przebiegać bez szczegółowego planu ale za to z wykorzystaniem informacji i wiedzy wcześniej zgromadzonej.Natomiast wracając do planu i determinacji jego wykonania to warto by było zgłosić go do księgi Guinessa bo być może jego realizacja zasłużyłaby na miejsce w tym wydawnictwie.I na koniec coś bardziej pozytywnego. Film z wyprawy który Cię tak zainspirował zawiera szereg elementów robionych dla filmu pod aktualnych i przyszłych sponsorów nie spotykających normalnych podróżników
Łukasz, masz mi koniecznie przywieźć fotki z tablicami albo totemami wjazdowymi miast "krewniaków" mojego Białegostoku: "Założenie I etapu...Trasa: Białystok – Belostok koło Omska – Belostok koło Tomska - Irkuck" Trzymamm kciuki za powodzenie wyprawy ;-)
Dzięki. Już powoli robię sobie spis rzeczy, które powinienem bezwzględnie zabrać. Pojawiły się tam elememty, o których piszesz. Chcę też zabrać przynajmniej dwie felgi (jedna w standardzie) na wszelki wypadek....ale o tym będę pisał w którymś z kolejnych postów. Ale wielkie dzięki!
To jeszcze mogę dodać tylko żebyś nie zapomniał o szpilkach i nakrętkach do kół bo na wertepach lubią się odkręcać oraz reperaturek do naprawy koła i oczywiście dętki . Jedziesz sam więc nie masz możliwości pożyczenia zapasu . Ja podczas jednego z wyjazdów na Ukrainę w przeciągu dwóch dni złapałem aż 3 gumy.Zdarzyło się to raz mimo że bylem na kilku wyprawach po kilka tyś km i nigdy nie złapałem gumy .Ale lepiej zabrać i nie używać jak nie zabrać i mieć pretensje do siebie . Bądźmy optymistami że unikniesz tego typu przygód czego życzę a tak od siebie to zazdroszczę Ci wyprawy.
Hej Henry.Mój wózek pali w normalnych warunkach i na trasie asfaltowej (a takie są dojazdówki), około 7 litrów paliwa. Obciążony, np. cegłami (a przewoziłem takie), palił blisko 10 litrów. Może fakt, trochę niedoszacowałem trasy BAM-u i spalania na tym odcinku, ale też nie sądzę, bym bardzo się pomylił. Dzięki jednak za sugestię. Wezmę ją pod uwagę i doszacuję po 2 litry :-) Jakbyś jeszcze chciał się podzielić swoim doświadczeniem, pisz śmiało! Będę bardzo wdzięczny.
Wiem że BAM to sedno wyprawy a dotarcie do niego to tylko zwykła można powiedzieć dojazdówka .Zastanawia mnie tylko Twoje wyliczenie co do ilości i spalania paliwa . Musisz wziąć pod uwagę że auto będie obciążone i 10 litrów na 100 km to niezły wynik . O spalaniu w terenie nie piszę. Samej dojazdówki jest około 14 tyś .Chociaż 5 tyś terenu jakiego by nie było to też nie mało .
Oldzbig, z wykle jestem bardzo uparty i zazwyczaj osiągam cel....zwłaszcza, gdy jestem zdeterminowany – a w tym przypadku tak właśnie jest! :-) Fakt, zbyt wiele rzeczy może się nie udać, zbyt wiele elementów stoi w opozycji do realizacji planu – ale nie poddam się, albo przynajmniej będę walczył! Mam świadomość również tego, że bardzo dużo ryzykuję – ale zawsze taki byłem. Oczywiście nie zawsze wychodzi mi to na zdrowie, ale wspomnienia niezapomniane i z perspektywy czasu – niezastąpione. Ale tak....raz jeszcze się z Tobą zgodzę – biorąc pod uwagę fakt rozpiętości tej wyprawy jej pełne powodzenie znajduje się pod wielkim znakiem zapytania. Henry - Tak. Niestety, pierwsza faza wyprawy jest prawie rajdem. Jest to związane przede wszystkim z ograniczonymi zasobami czasowymi. Chciałbym się skoncentrować przede wszystkim na BAM-ie i na to poświęcić najwięcej czasu – i to jest rzeczywisty cel podróży. Pozostałe etapy są dojazdówkami. Jeżeli uda mi się na tych wolniejszych odcinkach nadrobić nieco czasu – wówczas kolejne będą znacznie wolniejsze. Brak czasu zmusza mnie do dość radykalnych posunięć.
Plan strasznie ambitny .Przejechanie dziennie 1400 km przez 5 dni to już są wyścigi a nie wyprawa . Ale życzę powodzenia w realizacji planów.
Naprawdę szczerze życzę powodzenia tym bardziej że liczę na spotkanie na trasie ponieważ też planuję wyjazd w tamte rejony ( sajany, Mongolia ) w sierpniu. Pięknie opisujesz swoje plany ale oceniając je z mojego doświadczenia obawiam się że nie zostaną zrealizowane, choć chciałbym aby moja opinia ( prowokacja ?) dodała Ci sił i determinacji do zrealizowania planu na zasadzie przekory i udowodnienia, że stary pierdoła się nie zna