Reklama

Strefa Kurzu na mokro - XX Motopiknik w Olsztynie - wyniki, zdjęcia

17/07/2014 09:18

Strefa Kurzu na mokro - XX Motopiknik w Olsztynie  - wyniki, zdjęcia

 

Dawno, dawno temu… No, może nie tak dawno, bo raptem miesiąc temu, a dokładniej 14. czerwca. Za górami, za lasami… No, może nie za górami, ale lasów to akurat w okolicy jest pod dostatkiem. Żyła sobie księżniczka… No, może nie księżniczka, bo do księżniczki to mi wyjątkowo daleko. No dobra, co ja Wam tu będę bajki opowiadać! Lepiej opowiem, jak było naprawdę na „Strefie Kurzu” na XX Motopikniku w Olsztynie.

Mokro było przede wszystkim. Już w sobotę, dzień przed Motopiknikiem, pogoda postanowiła nam trochę poutrudniać życie. Wieszamy sobie fotopunkty, a tu jak nie lunie! Deszcz deszczem, przeżyć się da, ale grad w środku czerwca??? Ech, w końcu offroadowcy z cukru nie są, więc co nam ta pogoda przeszkadza! I tak to w nieustającym deszczysku zawisło 50 pieczątek – 30 dla Extremu i 20 dla Turystyka. Trasę cross country przeznaczoną pod szybkościówkę sobotnia pogoda zmieniła natomiast z piaszczystej w błotnistą – jak przyjedzie ktoś na szosówkach, to będzie miał wesoło. Ale przecież to właśnie jest offroad! Za to crossowcy przynajmniej będą coś widzieli, bo mgła z kurzu ich nie zaślepi.

No właśnie. Offroadowa część XX Motopikniku zwała się „Strefą Kurzu”, bo tu się ZAWSZE kurzy. Ale nie, akurat w dniu imprezy znów musiało lać. Ale co tam , „Stefa Kurzu” bez kurzu odbyć się może. Ale nie może bez ludzi. A ci na szczęście brakiem kurzu się nie przejęli. Do walki z konkurentami, terenem i aurą stanęło 10 załóg samochodowych, 15 motocyklistów i 3 quadowców.

Crossowców podzieliliśmy na tych, co mają licencje sportowe oraz tych, co crossują amatorsko. Widowisko kibicom zaserwowali i jedni, i drudzy. Były bowiem zarówno wysokie loty, jak i niskie upadki. Każdy uczestnik tych pokazów miał dwie dziesięciominutowe szanse na zaprezentowanie swoich umiejętności. A taką dziesięciominutową rundę nie każdy jest w stanie wytrzymać – wszak panowanie nad motocyklem crossowym, a w dodatku pędzącym pełnym ogniem, to sztuka wymagająca doskonałej kondycji. Większości panów, którzy wzięli udział w crossowej części „Strefy Kurzu” tej kondycji można pozazdrościć. Ci zaś, którzy najlepiej się nią wykazali, a w dodatku byli najszybsi, w nagrodę otrzymali pamiątkowe medale.

W przypadku quadów podium w zasadzie można było ustalić drogą losowania, gdyż akurat w szranki stanęło akurat tylu quadowców, ile stopni w podium. To jednak nie znaczy, że na swoje medale nie musieli zapracować. Jednak reguły ich zmagań były, hmmm, dość nieokreślone. Prezentowali oni w wolnych przejazdach swoje umiejętności, zaś to, kto dysponuje najlepszymi, było po prostu widać na oko. Bezkonkurencyjna była złotowłosa nastolatka Julia, która nie jest w stanie powiedzieć, jak długo trenuje jazdę na quadzie. Wie tylko, że jeździ, odkąd pamięta.

Spośród 10 załóg samochodowych, 3 zostały zakwalifikowane do Extremu. Pozostałe, z racji opon lub gabarytów auta, trafiły do klasy Turystyk. Wszyscy na rozruszanie wzięli udział w próbie cross country, czyli prostej szybkościowce. Piaszczyste dróżki, ostre zakręty i odcinek, który nazwaliśmy „rollercoasterem” (sekwencja dziurek i górek) większych problemów nie sprawiały, choć udało im się na przykład ukatrupić skrzynię biegów w offroadowej karetce Adama z zaprzyjaźnionego Ars Med.-u. Ale Adam i jego karetko-patrol to do „Strefy Kurzu” jakoś szczęścia nie mają, bo dosłownie każdy ich pobyt na torze kończy się jakąś awarią. Fatum? Pozostałe auta tę próbę w lepszym lub gorszym stanie przetrwały. Zatem trzeba było ponownie spróbować je uśmiercić. Temu miała służyć próba przeprawowa. Turystyk miał stosunkowo łatwą trasę i zaledwie 20 fotopunktów do zdobycia. Ale i tak niektóre załogi z niektórymi fotopunktami miały problemy, co prowokowało do współpracy na trasie. I o to nam chodziło, bo „Strefa Kurzu” to nie tylko rywalizacja, ale przede wszystkim integracja. Dzięki własnym umiejętnościom i dobrej pracy zespołowej wszystkim załogom turystycznym udało się zdobyć komplet punktów. Extremowym też, choć ci już tak łatwo nie mieli. Im rozwiesiliśmy aż 30 fotopunktów – a coooo, niech mają co robić! Znaczną część z nich ulokowaliśmy na wrednych, ciasnych wąwozikach, dzięki czemu kibice mogli sobie pooglądać efektowne wygibasy, jazdę na dwóch kołach i próby położenia aut. Najwięcej zabawy trzem załogom extremowym przysporzyło bagienko. Wyciąganie na 2 auta, zdychające rozruszniki i umazani błotem po uszy piloci – to właśnie efekty spotkania z naszym najpyszniejszym kawałkiem toru. Jak się okazało, ten ostatni fragment trasy spowodował, że przewidziany przez nas 3-godzinny limit czasu na pokonanie trasy okazał się wymierzony jak linijką. Ale wszystkim załogom udało się w nim zmieścić, zdobywając komplety punktów. A skoro wszyscy – i Turystyk, i Extrem – uzbierali wszystkie fotopunkty, to o ostatecznej klasyfikacji zadecydowały wyniki czasówki. Poniżej pełna lista płac, znaczy się zdobywcy medali i pucharów.

A propos wręczania nagród. Odbyło się ono bardzo uroczyście, bo na głównej scenie Motopiknikowej. Całkiem zabawnie to wypadło, bo scenę dookoła obstawiły upaprane błotem crossy i terenówki, zaś na scenie wystąpili równie upaprani błotem ludzie, a takie widowisko ściągnęło sporo gapiów. Podczas tej ceremonii solidnie wypytałam zwycięzców o wrażenia i z radością słuchałam, że im się podobało. Najcenniejszym komentarzem zaś były dla mnie słowa: „Było trudniej niż myślałem”. Znaczy opłaciło nam się tych ładnych parę miesięcy pracy nad przygotowaniem toru.
Kiedy już sobie wszyscy pojechali, zrobiło się cicho i pusto, ale wcale nie nudno. Koledzy organizatorzy, czyli Krzysiek, Tomek i Marek w ramach odreagowania organizacyjnych trudów postanowili uzupełnić odbywające się przez cały dzień na Motopikniku wyścigi na ¼ mili o ciutkę offroadu. Mogliśmy więc zobaczyć następujące wyścigi: cross-cross, zmota-zmota, zmota-cross, a nawet zmota-Porsche! Co ciekawe, do połowy dystansu Prosiak dostał niezłe baty od Tomkowego „Wacka”! W drugiej połowie trasy jednak to Wacek musiał ustąpić Porszawce. Ale taki wyścig to można krótko skomentować słowami: „Ty możesz szybko, ja mogę wszędzie”. Całą tegoroczną „Strefę Kurzu” z kolei można podsumować parafrazą innego modnego powiedzonka – kurzu nie było, ale i tak było zajebiście!!! :D

PS. Wielkie dzięki dla uczestników, organizatorów oraz wszystkich, którzy przyczynili się do tego, że było zajebiście ;) Serdeczne podziękowania także dla Redakcji portalu wterenie.pl za patronat medialny nad imprezą.

Ania „Fergie” Michalska





WYNIKI

CROSS

1) Klasa Amator:
1. miejsce - Łukasz Torhan (Yamaha)
2. miejsce - Przemysław Raginiak (Honda)
3. miejsce - Adam Sosnowski (Kawasaki)

2) Klasa Licencja:
1. miejsce - Krzysztof Dziadko (Honda)
2. miejsce - Tomasz Lango - (KTM)
3. miejsce - Piotr Czajkowski (Honda)

3) Klasa Quad Open:
1. miejsce - Julia Smolska
2. miejsce - Marcin Smolski
3. miejsce - Adrian Bratkowski

OFFROAD

1) Klasa Extrem:
1. miejsce - Sławomir Lisewski ("Zmota")
2. miejsce - Roman Jaśkiewicz (Daihatsu Rocky)
3. miejsce - Paweł Potrzebowski (Suzuki Vitara)

2) Klasa Turystyk:
1. miejsce - Jarosław Mańkowski (Nissan Patrol)
2. miejsce - Daniel Tobaj (Gaz 69)
3. miejsce - Paweł Baranowski (Land Rover Discovery).

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do