III edycja Poland Trophy Dragon Winch Extreme 2012, Walim 28-29.09.2012
Walim to wyzwanie i wielki test. Sprawdzian sprzętu, ducha załogi i fizycznych możliwości pilota. Tu każdy błąd kosztuje. Mały stratą czasu, duży w najniższym wymiarze kary to zaliczony bok. Dlatego do Walimia nie każdy decyduje się jechać. A przecież Góry Sowie są takie piękne jesienią! ;)
Prolog okazał się krótką jak na możliwości terenu pętlą, którą zawodnicy przejeżdżali raz. Lekkie nachylenie, chaszcze po pas, ostre zakręty, sporo dziur i… błotna niespodzianka. Kto ją lekceważył, lub nie wierzył w możliwości swoje lub pojazdu przegrywał. Czyli zmuszony był do użycia wyciągarki. Na szczęście nam udało się śmignąć bez wysiadania z defendera. Do nocy wystartowaliśmy z 4 miejsca zajętego na prologu. Pierwszy OS to krótki, wąski i błotny odcinek poprowadzony wzdłuż strumyka. Kilka sekund i siedzimy na ogonie patrola. Prędko przejeżdżamy rów, który zatrzymał chłopaków na dłuższą chwilę i boczkiem boczkiem, po potężnych dziurach przepychamy się do przodu. Jeszcze tylko lekkie podciągnięcie wyciągarką z rowu na drogę i jesteśmy na mecie. Sędzia przybija nam pieczątkę i pędzimy na drugi OS.
Na starcie Hałdy widzimy puste auta dwóch poprzedzających nas załóg – wszyscy poszli oglądać trasę. Oczywiście dołączyliśmy do ekipy. Po kilku minutach już wiemy czemu niewiele słyszeliśmy z lasu – wszyscy byli tak zaskoczeni trudnością trasy, że zaniemówili! Po rekonesansie dochodzimy do wniosku, że chyba za dużym ryzykiem jest start i… odpuszczamy tę próbę. Jedziemy na 3 OS o nazwie Bezdomny Trawers.
Na starcie dowiadujemy się, że nazwa nie wprowadza w błąd – około kilometrowy odcinek jest dość stromy, a miejscami dochodzi nawet do 60%! Korony wielkich świerków skutecznie blokują dostęp jakimkolwiek promieniom światła, jedziemy więc w iście egipskich ciemnościach. Idzie nam ciężko. Tak ciężko jak na pierwszym Magamie.. dłubiemy się na każdym podjeździe, asekurujemy prawie cały czas. To są skutki braku wjeżdżenia w samochód po przeróbkach.. Na szczęście bez strat docieramy do mety. Chwila odpoczynku i zbieramy się do dalszej jazdy. Nagle z ciemności wyskakuje Zegarek i prosi o pomoc. Okazało się, że chłopaki zdecydowali się zaatakować Hałdę, za co ta odpłaciła się awarią wspomagania. Oczywiście pomagamy zaprzyjaźnionej i sympatycznej załodze – nasz ATF ląduje w rękach Tomka ;) Hałda z Zegarkami obeszła się i tak łagodnie… dwie inne załogi, które odważyły się wjechać na jej OS poległy na wiele godzin, przez co wypadli z klasyfikacji.
Przed nami Dzikowiec, czyli najdłuższy OS etapu. Dyrektor Rajdu ostrzegał, że odcinek jest długi, wymagający i skrywa wiele „niespodzianek”. Fakt, było daleko do mety, zaskoczyły nas niektóre przeszkody, ale jechało nam się super. Dynamicznie, bezbłędnie i jak na defa szybko. Co prawda troszkę przyblokowała nas jedna z poprzedzających załóg, ale gdy tylko nadarzyła się okazja, chłopaki zjechali na bok i puścili nas do przodu. Dzięki! Teraz już tylko do bazy. Ale 25km po czarnym, przy temperaturze około 4 stopni, bez szyb, w mokrych od potu ubraniach nie było miło ;)
Rano dowiadujemy się, że po nocy mamy 4 miejsce. Żeby powalczyć o pudło, musimy przejechać wszystko i liczyć, że ktoś z trójki przed nami odpuści jakiś OS ;) Dzień to odwrócony etap nocny, czyli jedziemy wszystko od tyłu.
Pierwszym OS-em jest Dzikowiec, oczywiście również jechany odwrotnie. Prędko doganiamy załogę czerwonego wranga , który nas wyprzedził na dojazdówce z powodu wizyty na stacji benzynowej. Na szczęście złapaliśmy chłopaków na ostrym zjeździe. Było szeroko, więc Piotrek przez krzaki i leszczyny śmignął w dół, potem prędko przednia wyciągarka by uwolnić się z luźnych kamieni i pędzimy dalej. Jest mega inaczej, w świetle dnia dużo łatwiej jest wybrać optymalną drogę i tylko dwa razy się asekurując dojeżdżamy do mety OS-u. Następny w kolejce to Bezdomny Trawers. Jest dużo bardziej wymagający, mimo że krótszy. Tu trawersówka ma więcej pracy. 100% więcej, bo używamy jej 4 razy. Za to podjazdy jak nie dały się w nocy pokonać, tak w dzień też się w tym względzie nic nie zmieniło. Mało mocy mamy, mało mocy…
Przyszedł czas na Hałdę. Na początek ponownie idziemy obejrzeć odcinek, szukamy i zapamiętujemy położenie grubszych drzew, ustalamy strategię i… ogień! Na początek trzy potwornie długie i strome podjazdy ze zjazdami. Karol ledwo się wspina na górę, podłoże hałdy jest luźne, wszystko się osypuje, jest naprawdę ciężko. Ale przemy do przodu. Pojawia się znajoma twarz z aparatem. To naczelny fotograf Poland Trophy! Musimy się postarać o jakieś figury, to będziemy w galerii na głównej stronie PT! ;) Jak na zawołanie podjazdy się kończą i zaczyna trawers. Idzie nam gładko, mimo że jest dość stromo. Ale trawersówki nie używamy, jedynie pracuje przedni winch. Niestety podjazdy przy pomocy kół przynoszą skutek – lina się pętli i musimy kombinować z jej rozplątaniem. Straciliśmy na tych manewrach jakieś 10min. Trudno. Jedziemy dalej. Po chwili okazuje się, że czeka nas ostatni zjazd po trawersie i za 30m jest meta. Auto zabezpieczone z boku zjeżdża bezpiecznie na dół i czeka nas ostatnia przeszkoda – skarpa z betonową ścianą, wysoka na ponad metr, z pięknymi, starymi dębami po przeciwnej stronie. Def już odpięty, Piotr powoli w ogromnym przechyle przesuwa się do przodu i tuż przed drzewem z gracją i iście angielską jak na kierowcę angielskiego auta elegancją, kładzie je na boku. Wszyscy widzowie rzucają się z aparatami. Dźwięk migawek nie ustaje dobrych kilka minut. Po chwili podpinamy defa, stawiamy go na koła i przeciskamy za dęby. Jeszcze tylko wielki rów i… defender znów leży. Wśród ogólnej radości i śmiechu, wielu braw i słów uznania dla urody podwozia defa, ponownie stawiamy auto na koła i już bez przeszkód docieramy do mety. Przejeżdżamy ten OS około 10min dłużej od najlepszego czasu! Chyba wjeżdżamy się w auto! ;)
Teraz kolej na ostatni, krótki odcinek błotny. Podbijamy pieczątkę, gaz w podłogę i auto wyskakuje z kolein i staje w poprzek trasy. Ale szybko naciągamy przód w kierunku jazdy i po 3min meldujemy się na mecie. Jeszcze tylko dojazd do mety, zdanie karty i czekamy na wyniki! Nie udało się odrobić strat po nocy. Jesteśmy na 4 miejscu w całej imprezie. Przed nami dwie świetnie jadące załogi oraz UTV. Poznaliśmy możliwości defa po ostatnich modyfikacjach i zaczęliśmy jeździć na pograniczu rolki lub boka. Teraz ogranicza nas już "tylko" brak mocy, słaba zwrotność i gabaryty auta ;)
dzięki ;) wrzuciliśmy kilka fotek z boczka do galerii ;)
dziekuje za genialna relacje wielki szacunek i podziw....pozdrawiam goraco
nie bardzo mieliśmy jak sobie pstrykać zdjęcia ;) ale mam nadzieję, że jacyś widzowie co nieco nam prześlą ;)
Super relacja! Ale gdzie są zdjęcia? Zwłaszcza podwozia Defendera? ;-) Więcej fotek proszę ;-)