Reklama

Motocyklem do Australii - Szymon Springer podróżnik i marzyciel

03/04/2015 09:37

Szymon Springer – podróżnik i marzyciel. Rozmawiamy o jego ostatniej wyprawie, na którą wybrał się rok temu. 


Małgosia Sobczyk: Kim jest Szymon Springer na co dzień?

Szymon Springer: Mam 29 lat i jestem absolwentem Uniwersytetu Technologiczno – Przyrodniczego w Bydgoszczy, gdzie skończyłem rolnictwo. W życiu najważniejsze dla mnie jest być szczęśliwym i zawsze staram się widzieć pozytywne rzeczy we wszystkim tym co robię. Kiedy obieram sobie cel to dążę do jego spełnienia. Ogromną satysfakcję sprawia mi planowanie, lubię szukać nowych rozwiązań, być otwartym na nowe pomysły. Wierzę, że wszystko jest możliwe jeśli jest pasja, trochę oleju w głowie i chęć do ciężkiej pracy, wtedy satysfakcja z osiągniętych celów jest największa.

MS: Postanowiłeś dotrzeć do Australii motocyklem. Skąd pomysł na tę wyprawę?

SzS: Inspiracją do pomysłu była książka Kazimierza Nowaka „Rowerem i pieszo przez czarny ląd”. Początkowo myślałem, aby ruszyć motocyklem jego śladami. Dopiero później, kiedy byłem w Stanach Zjednoczonych, na stażu, na Uniwersytecie Wisconsin zaczął kiełkować pomysł aby jednak pojechać do ukochanej Australii. Byłem tam już 8 lat temu na praktykach studenckich i moja miłość do tego kraju ciągnęła mnie tam jeszcze raz. Bardzo również chciałem zwiedzić kraje Azji Południowo – Wschodniej, więc wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Oczywiście środkiem lokomocji miał być motocykl, którymi jestem zafascynowany od wczesnych lat dzieciństwa.

MS: Jak wyznaczyłeś trasę wyprawy, czy było to bardzo precyzyjnie opracowane, czy może nieco spontanicznie ?

SzS: Trasa była modyfikowana kilka razy. Początkowo mieliśmy jechać z Iranu do Emiratów Arabskich i Omanu. Później Eryk namówił mnie jednak aby jechać przez Pakistan, którego się obawiałem. Już teraz wiem, że był to dobry wybór. Nie planowaliśmy dokładnie gdzie pojedziemy i co zobaczymy, te decyzje zostawialiśmy losowi. Musieliśmy wcześniej się przygotować odnośnie wiz. Zwłaszcza wiza do Pakistanu wymagała trochę zachodu, ale można ja otrzymać jeśli spełni się podane kryteria. Innym ważnym czynnikiem było dowiedzenie się jak wygląda sprawa z przerzutem między krajami gdzie jest woda, takimi jak: Indie – Tajlandia; Malezja – Indonezja; wyspy Indonezyjskie, Wschodni Timor - Australia. Informacji szukaliśmy w Internecie, ale jak się później okazało sytuacja się zmieniła i to co wiedzieliśmy wcześniej było już nieaktualne.

MS: Wiem, że nie pojechałeś sam. Jak to więc było, kogo namówiłeś i czy ta wyprawa wymagała od was wielkiej odwagi?

SzS: W podróż jechałem wraz z Erykiem Krasnym. Poznaliśmy się przez Internet. Początkowo miałem jechać z innym kolegą, ale sytuacja rodzinna zmusiła go do zrezygnowania z podróży. Wtedy napisałem do Eryka, czy nadal byłby zainteresowany. Można powiedzieć, że praktycznie się nie znaliśmy. Rok wcześniej razem pojechaliśmy do Odessy – Ukraina, wtedy też widzieliśmy się pierwszy raz. Było to dla nas bardzo duże wyzwanie jechać razem. Zdawaliśmy sobie sprawę, że może nie będzie kolorowo, ale koniec końców całą trasę przejechaliśmy. Wydaje mi się, że taka wyprawa wymaga odwagi, ale przede wszystkim wiary w to, że się uda. Można nie mieć dużej odwagi żeby jechać, wiara jest podstawą. To ona nas dopinguję w trudnych momentach, daje kopa do działania.

MS: Jakie przygody Was spotkały podczas podróży? Możesz coś o tym opowiedzieć?

SzS: Przygód było wiele. Większość z tych przygód była pozytywna i zasmucę wszystkich tych którzy będę szukali jakichś scen mrożących krew w żyłach. Praktycznie wszyscy ludzie, których spotkaliśmy byli dla nas życzliwi. Jak choćby Iran, gdzie już pierwszego dnia złapała nas burza piaskowa i właściciel restauracji Deniz przyjął nas do siebie. Spaliśmy w pokoju modłów, dostaliśmy jedzenie za które nie musieliśmy płacić, to było cudowne. W Indonezji kiedy jechaliśmy na Jawie w kierunku Yogyakarty, a dodam, że można tam tylko jeździć wcześnie z rana bo jest tak ogromny ruch, zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Byliśmy zmęczeni fizycznie i psychicznie, wtedy też podjechał do nas Indonezyjczyk na skuterze z całą rodziną. Zaproponował abyśmy przyjechali do niego na kawę. Kawa przerodziła się w posiłek i nocleg. Wspaniali ludzie, którzy nie mieli za dużo, a dali nam „wszystko” czego potrzebowaliśmy. Takich historii było mnóstwo. W Pakistanie do swojego domu na tydzień przygarnął nas Ibraham, sam był motocyklistą. Po tygodniu nie chciał nas wypuścić od siebie. Nadal jestem z nim w kontakcie i ciągle nas zaprasza.

MS: Czy ktoś Cię wspierał - duchowo, finansowo, medialnie ?

SzS: Mieliśmy wsparcie zarówno od strony sponsorskiej jak i medialnej. Naszymi sponsorami zostali: MODEKA, Yamaha Polska, MOTUL, Aftermarket.pl Redline, Kriega, Two Nav, GPS Guardian, Miasto Szubin, Miasto Brzozów, GoPro, Off Road Motocykle, POLand Position dealer Yamaha, Olek Motocykle, Pizzeria Cugini, NGK. Medialnie wsparli nas: TVP Bydgoszcz, Radio Rzeszów, Radio PIK, Gazeta Wyborcza, Poznaj Świat, Świat Motocykli, Ścigacz.pl, Peron 4, Klub Podróżników 3 Żywioły, Wydawnictwo Bezdroża. Patronami honorowymi zostali: Poseł Rzeczpospolitej Polskiej Radosław Sikorski, Prezydent Miasta Bydgoszcz, Marszałek Województwa Kujawsko – Pomorskiego, Miasto Szubin. Oczywiście nie mogę zapomnieć o naszych rodzinach i znajomych, którzy służyli nam pomocą i wsparciem na każdym kroku.

MS: Co możesz powiedzieć o budżecie na taką wyprawę ?

SzS: Większość pieniędzy na podróż wyłożyłem z własnej kieszeni. Oczywiście sponsorzy też się dołożyli, głównie w postaci akcesoriów za co im serdecznie dziękujemy.

MS: Czy chciałbyś napisać kiedyś książkę o swoich podróżach ?

SzS: Jeszcze się zastanawiam nad książką, decyzji nie podjąłem choć jestem namawiany do tego przez znajomych i przypadkowo napotkanych ludzi.

MS: Czy planujesz kolejne wyprawy?

SzS: Tak w głowie jest już kilka pomysłów na wyprawy. Wszystko jednak zweryfikuje życie. Wiem, że można podróżować za małe pieniądze, ale to co mnie kręci i daje kopa niestety kosztuje. Dlatego pożyjemy zobaczymy, na pewno kiedyś ruszę w koleją podróż choć data nie jest jeszcze konkretnie znana.

MS: Jak wyglądają dziś Twoje marzenia, a jak w związku z marzeniami plany?

SzS: Moje marzenia sprowadzają się do bycia szczęśliwym. W podróży nauczyłem się cieszyć z małych rzeczy. Bo jeśli nie potrafimy się cieszyć drobnostkami to i duże rzeczy na pewno nas nie zadowolą. Na dzień dzisiejszy chciałbym poszukać pracę, trochę się ustabilizować na ile to jest możliwe, a tak naprawdę to wszystko życie zweryfikuje.

MS: Jak długo trwała Twoja wyprawa?

SzS: Wyprawa trwała od 30 marca 2014 do 17 stycznia 2015

MS: Co chciałbyś na koniec powiedzieć naszym czytelnikom? Czy masz dla nich jakieś przesłanie?

SzS: Życzę wszystkim aby dążyli do określonych celów, sprawia to ogromną radość i satysfakcje. Kiedy osiągamy to, czego bardzo pragniemy stajemy się lepszymi ludźmi i tego wszystkim życzę.

MS: Dziękuję Szymon za tę rozmowę i za udostępnione wspaniałe zdjęcia, które pozwolę sobie załączyć do tego materiału. Życzę wielu ciekawych i udanych wypraw i mam nadzieję, że podzielisz się w przyszłości jeszcze swoimi podróżniczymi opowieściami.

Małgosia (Kaźmierczak) Sobczyk dla wterenie.pl


Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do