Reklama

Mielno Dakar 2013 - o rajdzie po rajdzie

16/05/2013 22:16
Mielno Dakar 2013 - o rajdzie po rajdzie

Poniżej przedstawiam relację mojej ulubionej "quadki" Aliny Kramer z rajdu Mielno Dakar 2013. Nie zawsze i nie każda impreza jest doskonale zorganizowana, ale przeczytajcie sami.

"W sobotę 4 maja 2013 rozpoczął się mega trudny , bo na najtrudniejszym torze w Polsce, rajd Mielno Dakar 2013! Z naszego teamu startowaliśmy tylko ja i Norbik. Byliśmy już tam o 9:00 rano, aby się zarejestrować. Po dobrnięciu w końcu do Pani która jako jedyna zajmowała się rejestracją i po opłaceniu 100 zł wpisowego, zapisałam się do klasy 4k, a Norbik do 2k. Otrzymaliśmy kostki do pomiaru czasu. Niestety organizacja pozostawiała wiele do życzenia. W rejestracji czyli w biurze rajdu nie poinformowano nas o konieczności opłacenia ubezpieczenia 25 zł i 50 zł za egzamin, po którego zdaniu w praktyce, czyli po ukończeniu rajdu, możemy wyrobić w najbliższym nam klubie licencję sportową C. Z tego powodu znowu musieliśmy ponad 0,5 godz czekać w kilometrowej kolejce, aby wnieść opłaty. Po opłaceniu wszystkiego, odbył się egzamin praktyczny. Zdaliśmy! Niestety okazało się, że nie mamy aktualnych badań lekarskich, więc rozpoczęliśmy poszukiwania lekarza po całym placu rajdu. Po kilkunastu minutach, znalazł się lekarz !!! Cóż za ulga, bo następny problem będzie z głowy.. Lekarz badania wypisał, zapłaciliśmy 50 zł i trzeba było oddać je w biurze rajdu.. masakra. znów ta okropna kolejka powoli żałowałam, że w ogóle zapisałam się na ten rajd. Przy okazji okazało się, że numery startowe trzeba samemu sobie tworzyć z folii klejących, a w biurze rajdu mieli ploter, na którym po opłaceniu 20 zł mogli to wyciąć. I znowu trzeba było ustawić się w tej chorej kolejce, aby to załatwić ! Dopchaliśmy się w końcu i wydawałoby się, że wszystko załatwione, ale dowiedzieliśmy się, że przy obowiązkowym badaniu technicznym musi być obowiązkowo zamontowana zrywka. Zjechałam na bazę noclegową, gdzie Erni mi ją sprawnie zamontował. Szczęście, że on takie gadżety wozi ze sobą . Dzięki Erni ! Wróciłam i przeszłam pozytywnie BT."

Rozpoczął się czas oczekiwania na start. Poszła fama , że przełożyli go o godzinę i rozpoczniemy jazdę dopiero o 16-stej. Do startu były więc jeszcze ponad 2 godz, dlatego Erni zabrał mojego quada, aby zwodować skutera, na którym koledzy z Teamu całą majówkę szaleli. Nagle słyszymy komunikat : za 15 min quady z klasy 2k, 4k i open mają ustawiać się w strefie oczekiwania. Była 14,45 .. I znów nerwy.. nie ma Erniego i mojego quada .. Dzwonimy do niego, on jednak nie wierzy i próbuje nas uspokoić, że jednak start jest o 16:00. Dostajemy furii, przekrzykiwałyśmy się do telefonu na zmianę. Uwierzył. !!! Jedzie. co za ulga. Szybciutko ustawiam się w strefie oczekiwania i po 15 min wszyscy ruszamy w kółeczko zapoznawcze. Następnie ustawiamy się na start . Po dobiegnięciu do maszyny energicznie ruszam. Muszę zrobić jak najwięcej kółeczek w przeciągu 1,5 godz. Trasa jest okropnie trudna. Koszmarne wyboje, które wyrywają kierownicę z rąk. Po paru kółkach już rąk nie czuję, a palec od gazu zaraz mi odpadnie. Jakoś daję radę, start zobowiązuje, no i cudowni kibice z naszego Teamu na czele z moim kochanym synkiem Kacperkiem. Jadę z zaciśniętą szczęką dalej. Odpoczywam za to na 1,80 km odcinku na plaży, gdzie zdecydowanie przy max prędkości 95 km/h quad szybciej nie chciał już ciągnąć niestety. Wyprzedzam innych . Tutaj można było zauważyć różnicę w pojemności pomiędzy 1000 a 800. Osiemsetki zostawały w tyle. Tak właśnie cięłam się z Arbuzem, on mnie wyprzedzał na chopach, ja go brałam na plaży, aż tu nagle, gdy mnie wyprzedził na wybojach ośka, która też mnie wyprzedziła na wąskim przesmyku stanęła w poprzek i zgasła. Zablokowała mnie i nie mogłam przejechać. Wtedy dopiero miałam nerwy. 3 minuty straciłam do momentu uruchomienia jej. Arbuz mi odjechał i już go nie dognałam. Po drodze mijałam quady z kołem urwanym i innymi awariami, jednak najgorzej wyglądała sytuacja na ok. 4 metrowym podjeździe, z którego ośka spadła. Całe szczęście nic poważnego zawodnikowi się nie stało, ale jazdy dalej już nie kontynuował. Nagle czas 1,5 godzinny się kończy i widzę machającego sędziego chorągiewką z biało czarną szachownicą. Jakaż ulga.. Dojechałam na 4 miejscu. Wyczerpana, spragniona i zakurzona uściskałam czekające na mnie dziewczyny Monię i Ankę.

Miałam ogromne wątpliwości, co do startu w dniu następnym. Wahałam się niesamowicie. Poszłam więc do biura rajdu, zapytać do której godziny, dnia następnego mogę się określić czy startuję czy nie. Powiedziano mi że do 9:30, a że jestem okropnym śpiochem, postanowiłam zapłacić i zdeklarować się do startu niedzielnego natychmiast, tym bardziej że powiedzieli mi, że nie muszę przyjeżdżać rano, bo mam wszystko już załatwione. Pojechaliśmy na kwaterę. Drugiego dnia tj. w niedzielę, start miał się odbyć wg agendy o 14:30. Nadal nie do końca zdecydowana dojechałam na bazę rajdu o 14:00 i jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że quady już startują. Okazało się że przesunęli start o godzinę wcześnie nie powiadamiając mnie. Tym posunięciem postawili mnie przed faktem dokonanym i nie dali mi szansy startu Organizator tłumaczył się, że według regulaminu, odprawa poranna jest obowiązkowa i na niej ponoć wszystko było powiedziane. Nic nie dały moje tłumaczenia, że w biurze rajdu pytałam co najmniej 3 razy czy muszę rano przyjeżdżać. Co za organizacja.. masakra. organizator odsyła do biura rajdu, bo sam ma dużo innych spraw na głowie, a biuro rajdu rządzi się swoimi prawami i wprowadza w błąd zawodników. Żałosne.

Cóż, tak czy owak warto było pojechać, aby ten najtrudniejszy tor w Polsce pokonać i poznać. Tym bardziej, że towarzystwo Teamowskie jak zawsze licznie dopisało, żwawo mi i Norbikowi kibicowało, za co bardzo im dziękuję. Gratulacje dla zwycięzców i do zobaczenia w przyszłym roku na Dakarze 2014"
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do