Reklama

Kociołkowo w terenie ->> relacja.

08/06/2012 19:48
Zapraszam 01-03.06.2012 wszystkich chętnych na terenowe "kociołkowanie" tzn spędzenie wolnego czasu w terenie połączonego z prezentacją kociołkowego jedzenia. Oczywiście aby dojechać do kociołkowego ogniska musimy pokonać terenową trasę max 5 samochodów - to już zamierzchła historia :)

Na kociołkowanie przyjechali: Monika & Tomek - JEEP, Iza & Błażej - JEEP, Damian - LAND ROVER, Michał - LAND ROVER no i my - MITSUBISHI PAJERO.

Piątek - strugi deszczu nie nastrajały zbyt optymistycznie - bo jak tu rozpalić ognisko pod kociołkiem??? Przy wieczorno/nocnej rozmowie czas uciekał szybko. Rankiem dnia następnego miłe zaskoczenie: świeci Słońce i nic to że wietrzysko będzie przeszkadzało w rozpaleniu ognia. Jedziemy w trasę. Rozmoczona ziemia i glina powoduje większą koncentrację w prowadzeniu samochodu ale lepsze już to niż jazda w tumanach kurzu. W międzyczasie tytułowy kociołek czyli gotowanie węgierskiej potrawy w plenerze. Ja z Iwoną zostajemy na kucharzeniu. Zapach gotowanej potrawy spowodował ostrą pracę moich ślinianek - poza tym musiałem spróbować czy aby nie trzeba doprawić "kociołka" - inaczej rzecz biorąc - zjadłem ponadplanową porcję :) Repety dla reszty uczestników były przewidziane i przez Nich z chęcią wykorzystane :)

Na trasie zwiedzaliśmy też muzeum Powstania Chochołowskiego, "przewoziliśmy" na dachu most kolejowy a konkretnie to ja - cała nadbudowa ledwo się mieściła pod mostem. Pomoc Tomka, Błażeja i Michała jako dociążenie spowodowało możliwość przejazdu pod mostem na "grubość lakieru". Reszta samochodów przejechała bez problemu. Przeprawy wodne też były. Zbliża się noc a My jeszcze na trasie. W nocy wszystkie koty takie same to czemu drogi miały by się różnić ?? Po GPS-owych konsultacjach udaje Nam się powrócić do domu, a była już godzina 23 !!!

Nocne opowieści przeciągnęły się do 4 nad ranem a wzorem dnia poprzedniego o godzinie 10 mieliśmy wyjechać na dalszą część trasy. Z małym haczykiem ;) wyjeżdżamy. Po drodze zabieramy Monikę i Wojtka. Wojtek jest przewodnikiem na dalszą część trasy.
Po dojechaniu do uroczej dolinki otoczonej drzewami, gdzie wiatr już tak strasznie nie dokuczał, my zostajemy na kucharzeniu - kociołkowa patelnia mięsiwa z teoretycznie pieczonymi ziemniakami. Dlaczego teoretycznie ?? przygoda jaką miał Błażej (przebita opona) wydłużyła pobyt grupy w terenie a co za tym idzie i czas gotowania co skutkowało rozgotowaniem ziemniaków. Ale za to powstał super pyszny sos ziemniaczano/cebulowy. Wracając do przebitej opony to Michał uruchomił swoje kontakty i dla potrzeb ratowania dziurawej opony warsztat wulkanizacyjny został w niedzielę otwarty. Dla całej grupy oprócz kociołkowego jedzenia była też serwowana kawa z........ ekspresu. Ekspres mój, przetwornica Michała. Taka mała fanaberia ale za to jaka smakowita :)

Do domów rozjechaliśmy się późnym popołudniem. Dwa dni wspólnej jazdy/zabawy w terenie upłynął jak z bicza strzelił ale to już tak jest jak z miłym i sympatycznym towarzystwem się przebywa. Następnym spotkaniem będzie poszukiwanie......... psss tajemnica - jak na razie :) Za dwa tygodnie uchylę rąbka :)

Jak wyglądał nasz wyjazd zobrazuje ten film - w dużym skrócie bo całkowita długość trasy jaką pokonaliśmy to blisko 200km z czego 80% w terenie.


Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do