
DAKAR 2015 - Etap 12, 13, meta, podium...
Wreszcie to mamy! Złoty Beduin w końcu zamieszka w Polsce, w dodatku mniejszego „kolegi”. Rafał Sonik zwycięzcą Dakaru 2015, Krzysztof Hołowczyc na 3. miejscu – o takich wynikach polscy kibice marzyli i sobie wymarzyli. Co więcej, pozostali nasi dakarowcy również spisali się na medal.
Do mety, czyli dnia radości, trzeba było jednak dojechać. To się niestety nie udało Maciejowi Berdyszowi, Pawłowi Stasiaczkowi, Jakubowi Piątkowi oraz Adamowi Małyszowi i Rafałowi Martonowi. W Buenos Aires zabrakło także Michała Hernika, który swoje życie wraz z marzeniami o dakarowej mecie zostawił na trasie… Dowieźli go tam w sercach Rafał Sonik, Krzysztof Hołowczyc, Marek Dąbrowski, Jakub Przygoński, Robin Szustkowski i Jarosław Kazberuk.
Dwa ostatnie etapy Dakaru 2015, czyli 12. i 13., nie przyniosły żadnych zmian w składach podium w poszczególnych kategoriach. Zajmujący je zawodnicy wypracowali sobie taką przewagę nad pozostałymi, że wystarczyło, by te wyniki „dostarczyli” do mety. Innymi słowy musieli bezproblemowo przejechać 298km 12. odcinka specjalnego i – teoretycznie – 174km 13. oesu. Teoretycznie, gdyż z powodu ulewy (bardzo śliska trasa) organizatorzy skrócili ostatni odcinek do 101km dla motocykli i quadów oraz do 34km dla samochodów i ciężarówek. Z takiego obrotu sprawy nieco niezadowolony był nasz quadowy mistrz, Rafał Sonik, który stwierdził, że dopiero zaczęło mu się podobać, bo było fajne błotko Jednak dzień wcześniej wcale nie było mu do śmiechu, bo na dojazdówce do 12. odcinkach z silnika jego quada „sikał” olej. Na szczęście okazało się, że wystarczyło dokręcić jedną śrubkę, by Sonik mógł do mety dojechać razem ze swoim 1. miejscem.
Wygrana Rafała Sonika to polski dakarowy wynik wszechczasów – żadnemu Polakowi w 37-letniej historii Dakaru ta sztuka się nie udała. Nie liczymy bowiem Dariusza Rodewalda, mechanika Gerarda de Rooya, gdyż był on członkiem zespołu jadącego w holenderskich barwach. Sonik swój sukces natomiast odniósł samodzielnie, całkowicie pod polską flagą. Czekał na to 7 lat, czyli od początku swoich startów w Rajdzie Dakar. Przez ten czas zdobył aż 3 statuetki Beduina – 2 za 3. miejsce i jedną za 2. miejsce. Do kolekcji zatem brakowało mu tej największej, którą wreszcie udało się zdobyć. Choć więcej w Dakarze już wygrać się nie da, to Sonik nie zamierza odstawiać quada do garażu i już planuje kolejny udział w tym rajdzie.
Z kolei Krzysztof Hołowczyc mówi, że wymarzone podium prawdopodobnie będzie ukoronowaniem jego dotychczasowej kariery dakarowej. W tym roku Hołowczyc startował w Dakarze po raz dziesiąty i dopiero teraz udało mu się zdobyć upragnionego Beduina. Do tej pory jego najlepszym wynikiem było dwukrotnie uzyskane 5. miejsce, natomiast w kilku startach wybitnie zabrakło mu szczęścia, np. 2 lata temu, kiedy z Dakaru wracał z połamanym kręgosłupem. Nowa taktyka, jaką w tym roku zastosował polski kierowca (szybka, lecz spokojna jazda w czołówce), opłaciła się – wieloletnie marzenie stało się faktem. Niemała w tym też zasługa jego tegorocznego pilota, Xaviera Panseri, który okazał się świetnym nawigatorem, dzięki czemu załodze udało się uniknąć poważnych pomyłek nawigacyjnych. Panseri jest też dobrym psychologiem, co na pewno tez miało niemałe znaczenie w konsekwentnym realizowaniu przyjętej taktyki.
W roli pilota całkiem dobrze się spisał także zwerbowany niemal w ostatniej chwili Mark Powell, który zasiadł na prawym fotelu Toyoty Marka Dąbrowskiego. Przypomnijmy, iż zastąpił on Jacka Czachora, który nie pojechał na Dakar z powodu śmierci syna. Z takim ogromnym psychicznym obciążeniem musiał się zmagać polski kierowca, który na mecie stwierdził, że właśnie z tego powodu był to najtrudniejszy Dakar, w jakim brał udział. Dogranie się Dąbrowskiego z Powellem, który nigdy nie startował w tym rajdzie, a także nigdy nie pełnił roli pilota, było dla tej załogi dodatkowym utrudnieniem. Mimo tych wszystkich problemów udało im się osiągnąć metę, a także całkiem niezły wynik w postaci 23. miejsca.
Swój plan na tegoroczny Dakar zrealizowali jedyni Polacy w klasie ciężarówek – Robin Szustkowski i Jarosław Kazberuk, którym pomagał czeski mechanik pokładowy, Filip Skrobanek. Przed rajdem bowiem mówili oni, gdyż chcieliby rajd ukończyć w pierwszej dwudziestce i to się udało – zajęli 19. miejsce. Osiągnięcie tego celu wcale jednak nie było łatwe, gdyż przez kilka etapów Szustkowskiego dręczyła grypa, przez którą niemal mdlał. Grypę oraz konkurencję udało się pokonać, dojeżdżając do mety ze świetnym wynikiem.
W pierwszej dwudziestce, a konkretnie na 18. miejscu, tegoroczny Dakar ukończył także Jakub Przygoński. Był on jedynym Polakiem w motocyklowej stawce, który dotarł do mety. Przygoński co prawda pokazał, że stać go na lepsze wyniki (w ubiegłym roku był 6.), jednak należy pamiętać, że tegoroczny Dakar był dla niego pierwszym po poważnym urazie kręgosłupa, który kosztował go 5 miesięcy rehabilitacji. Takie kontuzje natomiast „odzywają” się podczas tak ekstremalnych rajdów, jak Dakar, zatem Przygoński musiał się walczyć nie tylko z terenem i konkurentami, ale także z bólem. Biorąc to wszystko pod uwagę, 18. miejsce jest naprawdę świetnym wynikiem.
Również Piotr Beaupre i Jacek Lisicki mają na swoim koncie tegoroczny dakarowy sukces, gdyż udało im się poprawić najlepszy z ich dotychczasowych wyników, jakim było ubiegłoroczne 37. miejsce. W tym roku rajd ukończyli na 33. miejscu. Przygód po drodze jednak i im nie zabrakło – między innymi zaliczyli rolkę na pierwszej części etapu maratońskiego, ale z naprawą poradzili sobie nawet bez serwisu. Ich BMW po tej przygodzie nie tylko dotarło do mety, ale też dało bardzo dobry wynik.
Jak już wspomnieliśmy, Rafał Sonik zwyciężył w kategorii quadów. Pokonał on o niemal 3 godziny Argentyńczyka Jeremiasa Gonzaleza Ferioli, który uplasował się na 2. miejscu. Najniższy stopień podium wywalczył sobie z kolei pochodzący z Boliwii Walter Nosiglia.
Wśród motocyklistów już po raz piąty triumfował Hiszpan Marc Coma. Na 2. miejscu znalazł się Portugalczyk Paulo Goncalves. 3. miejsce zaś zajął Australijczyk Toby Price. To niemała niespodzianka, gdyż Price w tym roku debiutował w Dakarze.
W kategorii samochodów zwyciężył Katarczyk Nasser Al-Attiyah, pilotowany przez Francuza Matthieu Baumela. To już drugie zwycięstwo Al-Attiyaha – wygrał bowiem Dakar 2011. Wśród swoich największych konkurentów przed rajdem Katarczyk wymieniał pochodzącego z RPA Giniela de Villiers i nie pomylił się – de Villiers wraz ze swoim pilotem Dirkiem von Zitzevitzem uplasowali się na 2. miejscu. 3. lokatę natomiast wywalczył sobie Krzysztof Hołowczyc.
Podium ciężarówek było całe niebieskie, bo takie barwy ma rosyjski zespół Kamaza. Na najwyższym stopniu tego podium stanął Airat Mardeev w towarzystwie Aydara Belyaeva i Dmitrya Svistunova. 2. miejsce zajął Eduard Nikolaev z Evgenyem Yakovlevem i Ruslanem Akhmadeevem. Na 3. miejscu znalazł się ubiegłoroczny zwycięzca Andrey Karginov z Andreyem Mokeevem i Igorem Leonovem.
Łącznie do mety dotarło 216 pojazdów (z 420 zgłoszonych do udziału w rajdzie) – 79 motocykli, 18 quadów, 68 samochodów i 51 ciężarówek.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie