Reklama

BRESLAU 2013 - Press Wrangler4ever.pl dla wterenie.pl

05/07/2013 10:43

Relacja Wrangler4ever.pl akredytacja prasowa Rallye Breslau nr 6526

Sobota 29 czerwca 2013 rano wrzuciliśmy sprzęt do naszego Jeepa Wranglera i ruszyliśmy w stronę granicy polsko-niemieckiej. Pogoda nie była zachęcająca, ale już nie padało. Kierunek – Lausitz Ring, gdzie miał odbyć się Prolog słynnego rajdu Breslau. Starty miały rozpocząć się o 10:30. Spóźniliśmy się ok. 30 minut. Ponieważ mieliśmy oficjalną akredytację prasową, trzeba było się jeszcze zarejestrować i wstawić na odprawę prasową. Podczas rejestracji poznaliśmy Gerlindę Lichtenauer, która niesamowicie ciepło nas przyjęła i o wszystkim poinformowała. Dostaliśmy identyfikatory prasowe, naklejki na samochód, paski na przegub reki, koszulki, czapki i specjalne kamizelki prasowe plus tzw. chipsy na całotygodniowe wyżywienie. Kiedy to wszystko już zostało załatwione, zaczęliśmy filmować naszą amatorską kamerką i fotografować. A uwierzcie, że było co. To było niesamowite widowisko.


Motory, quady, później samochody i wreszcie ciężarówki. Coś niesamowitego i pięknego. Czułam się tak, jakbym wzięła coś na pobudzenia. Biegaliśmy z kamerkami, a ja starałam się też co jakiś czas pstryknąć fotkę. Ponieważ dostaliśmy specjalne kamizelki i czapki dla prasy, więc mieliśmy możliwość wejść nawet na tor. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Organizatorzy bardzo zwracali uwagę na bezpieczeństwo. Podchodziliśmy tak blisko jak było to możliwe, dlatego cali byliśmy ochlapani błotem. We włosach chyba nigdy nie miałam tyle piachu. Więcej miałam tylko później, kiedy już byłam w Drawsku Pomorskim i z odcinak nocnego, a konkretnie z przeprawy nocnej Alina zabrała mnie quadem, miałam więc okazję przejechać się trasą.

Jadąc na rajd zastanawiałam się, czy oby nie jest przereklamowany, ale dziś mogę zapewnić, że nie jest. Organizacją na najwyższym poziomie. Wszyscy życzliwi i pomocni. Niestety byliśmy przez jakiś czas jako jedyni Polacy reprezentujący prasę. Później pojawił się przedstawiciel gazety Auto Świat, który chyba się mocno spóźnił, bo o wszystko wypytywał nas. Staraliśmy się przekazać koledze wszystko, co wiedzieliśmy. Na późniejszej odprawie dla prasy niestety nie widziałam go już.
My za to dowiedzieliśmy się jak będzie wyglądał następny dzień, czyli niedziela. Zostaliśmy zaproszeni do międzynarodowego konwoju prasowego, który miał być „pilotowany” przez Chrisa (opiekuna prasy z ramienia organizatorów). Chris choć Francuz, doskonale mówił zarówno w języku niemieckim i angielskim, więc nie było problemów z komunikacją.


W niedzielę w konwoju prasowym wjechaliśmy na tor wyścigowy Lausitz Ring. To było niesamowite przeżycie. Chris poinstruował nas, jak i gdzie możemy rozstawić swoje samochody i zaczęły się przygotowania do fotografowania i filmowania. Każdy dziennikarz zajął sobie jakieś wygodne i atrakcyjne miejsce. Wtedy się zaczęło. Z daleka już widzieliśmy jak wjeżdżają pierwsze motory, który kiedy podjechały bliżej i zobaczyły dziennikarzy zaczęły popisy unosząc do góry przednie koła, rycząc przy tym pięknie silnikami swoich maszyn. Później były quady, które też pokazały, co potrafią jadąc tylko na dwóch bocznych kołach, przeskakując z jednego boku na drugi. Emocja podczas takiego spektaklu są nie do opisania. To trzeba przeżyć. Nawet teraz kiedy to piszę mam gęsią skórkę na ciele.
Następne w kolejności były samochody i potężne ciężarówki. Mieliśmy co fotografować i filmować. To było po prostu piękne.


Kiedy zjechaliśmy z toru wyścigowego Lausitz Ring, udaliśmy się już na trasę, gdzie Chris zarezerwował miejsca dla samochodów prasowych. Spokojnie więc mogliśmy zaparkować i obserwować już start na błotnym odcinku, który przebiegał przez las. Tu nie byliśmy zbyt długo, ponieważ w kto zjechał już do campusa, ten pakował się przygotowywał do wyjazdu do Drawska. W pewnym momencie zadzwoniła Alina, że są gotowi i możemy ruszać. A z Lausitz Ring do Drawska miałam właśnie jechać z Aliną jej kamperem. Dotarliśmy jakoś do miejsca, gdzie stała już cała ekipa ATV Polska gotowa do wyruszenia w drogę. Przerzuciłam więc szybko swoje rzeczy i sprzęt z naszego Jeepa do Aliny i ruszyliśmy. To była wyprawa. Jechaliśmy autostradą po niemieckiej stronie. Komunikowaliśmy się z pozostałymi samochodami z ekipy przez CB radio. Było niesamowicie wesoło. Wszyscy byli zmęczeni, ale zadowoleni i szczęśliwi. Żeby atrakcji nie brakowało, w kamperze Aliny zaczęło wyciekać szambo. Nie pachniało to najlepiej, ale przeżyliśmy. Dojechaliśmy do Drawska i rozbiliśmy swój obóz na terenie campu.

Ponieważ zostałam bez samochodu, trzeba było jakoś się zorganizować, żeby dotrzeć na trasę. I tu pomógł mi Maciek Albinowski, który dotarł do Drawska jako kibic. Poznał mnie z Andrzejem KOWALEM Kowalskim z Drawska i to z nim i jego znajomymi Jeepem Cherokee dostałam się na nocną przeprawę. Jestem im za to niesamowicie wdzięczna. Przedtem jednak trochę kręciłam filmów i fotografowałam starty na pre-starcie. Andrzej w pewnym momencie zadzwonił i poinformował, że ruszamy na poligon.


Na nocnej przeprawie było oczywiście niesamowicie ciekawie. Dość długo staliśmy i czekaliśmy na pierwsze pojazdy, ale kiedy nadjechały to działo się wiele. Motocykle grzęzły i przewracały się w błocie. Dwa samochody francuskie nadjechały nie z tej strony co powinni. Chyba pomylili się na trasie. Wpakowali się w błoto tak fatalnie, że godzinę walczyli, żeby się z niego wydostać.W międzyczasie na punkt dotarła ekipa Offroad Rescue Team – „Seba” i „Generał”. Czuwali nad bezpieczeństwem od strony medycznej.
Ciężko było filmować i fotografować, bo światła było naprawdę mało. Mimo to starałam się zrobić jakiś materiał. Nagle nadjechały quady, które przeszły przez przeprawę jakoś bez większych trudności. Wśród nich była oczywiście Alina Kramer, która w ciemnościach niestety mnie nie zauważyła, ale wiedziała, że tam będę. Dlatego na drugim brzegu przeprawy zaczęła głośno mnie wołać, sprawdzając czy jestem. Chciała zabrać mnie ze sobą, z czego bardzo chętnie skorzystałam. Wsiadłam na mokrego i obłoconego quada Aliny i ruszyliśmy.
To było niezapomniane przeżycie. Jechaliśmy pełnymi błota drogami, a Alina ciągnęła jeszcze na holu PITBULA, który miał jakąś awarię. Błoto chlapało okropnie, więc możecie sobie wyobrazić jak wyglądałam. Nie przeszkadzało mi to, starałam się tylko jakoś chronić sprzęt na tyle, na ile się da.

Dotarliśmy do jakiego CP-ka, później do drugiego i zjechaliśmy do campusa. Okazało się, że jest bardzo późno, ale ponieważ byliśmy wszyscy bardzo głodni, to poszliśmy na obiad, który jedliśmy o godzinie prawie 2:30 w nocy.

Organizatorzy jednak zad bali o to, żeby uczestnicy i prasa byli obsługiwani 24 godziny na dobę. I tu ogromny szacunek dla ORGÓW.
Po zjedzeniu nocnego obiadu położyłyśmy się z Aliną na 2,5 godziny spać.

Rano pobudka, odprawa i start. Wszyscy pojechali, a ja tym razem na trasę pojechałam z ORGAMI Toyotą Land Cruiser. To dopiero była jazda. Prowadził Krzysiu, który wraz z Grzesiem „Opelkiem” i Anią mieli stać na 16-stym punkcie. Chłopak dostarczył mi sporo wrażeń. Oczywiście tych pozytywnych, bo po prostu szalał w terenie jak rajdowiec, a mi się to niesamowicie podobało. Tylko tyłek trochę bolał, bo obie z Anią siedziałyśmy z tyły na pace, na twardej skrzyni. Było jednak SUPER.
Na miejscu byliśmy 7:30, chłopaki oznaczyli punkt specjalnymi taśmami i wtedy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy ostatnim punktem. Miejsce było fajne – przeprawa przez wodę, przez którą biegł też metalowy most dla czołgów.

Zajęłam sobie fajną pozycję, ale na pierwsze pojazdy musiałam czekać ponad 7 godzin. Kiedy już nadjechali pierwsi zawodnicy, nagle wokół pojawił się tłum dziennikarzy z aparatami i kamerami. Zrobiło się trochę tłoczno i ciężko było o dobra ujęcia, ale kilkanaście udało mi się zrobić.
Kiedy tak czekałam na punkcie, nie nudziłam się. Grzesiu „Opelek” – jeden z ORGÓW - to człowiek, z którym nudzić się nie można. Za to przebywanie z nim grozi zakwasami na brzuchu. Ze śmiechu oczywiście. Nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałam tak pozytywnego i wesołego człowieka. Poza tym to dusza-człowiek. Kiedy jeden z motocyklistów o nazwisku Kotler przewrócił się w wodzie i nie mógł odpalić swojej maszyny, to Grześ oczywiście chciał pomóc. Skończyło się to poparzeniem ręki i trzeba było dzwonić po Rescue Team. Po prawie godzinie dotarła do nas karetka z off-roadową doktor Basią (anestezjologiem), która zadbała o rękę Grzesia opatrując ją najstaranniej jak tylko można w tych warunkach. Ekipa Offroad Rescue Team to naprawdę niesamowici, wspaniali ludzie. Świetni fachowcy i przesympatyczni koledzy na trasie.


Na punkcie spędziłam ponad 10 godzin, zrobiłam sporo fotografii i nakręciłam trochę materiału filmowego. Byłam zmęczona i głodna i nie miałam czym wrócić do campusa, bo ORGI musieli jeszcze zostać. Dołączył do nich Maciek Albinowski. Było wesoło i nie chciało się wracać, ale wiedziałam, że to już czas. Baterie się wyczerpywały, a karty pamięci były już prawie pełne.
Zaczepiłam jakiegoś dziennikarza, który samotnie siedział na metalowym mostku. Wcześniej słyszałam, że rozmawiał po niemiecku, więc śmiało podeszłam i spytałam czym będzie wracał do campusa. Okazało się, że czeka na kolegę, który ma samochód w pobliżu w lesie i mogą mnie zabrać. To była bardzo dobra wiadomość.
Po chwili pojawił się wysoki starszy mężczyzna z teleobiektywem i w kapeluszu. Był Holendrem, przesympatycznym i bardzo serdecznym. Zabrałam się więc z panami dziennikarzami do campusa ich wielkim Dodgem-pickupem. W campusie byliśmy ok. 22-giej.

Poszłam się pakować, ponieważ jechał już po mnie Adam, z którym miałam zjechać do domu na 3 dni.
Zrobiliśmy jeszcze trochę materiału filmowego, zjedliśmy gulasz i w drogę. W domu mimo, że byłam zajęta sprawami, które musiałam pozałatwiać, to siedziałam jak na szpilkach. Czytałam tylko i tłumaczyłam TICKERYz Breslau. Trochę informacji miałam też z portalu Poza Drogami i z Terenowo trochę z Blogu Rajdowego – Maćka Albinowskiego, a trochę od samej Aliny z trasy. Dziś dołączam do rajdu i do ekipy prasowej. Zamierzam jechać na legendarny Mudhole czyli na Białe Błota.


Serdecznie pozdrawiam czytelników i zapraszam na kolejne informacje.

Gosia Kaźmierczak/Wrangler4ever.pl dla wterenie.pl, Akredytacja Prasowa nr 6526

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do